Pod koniec września miejscy radni PiS zorganizowali konferencję prasową przed Pomnikiem Wyzwolenia Ziemi Warmińsko-Mazurskiej, podczas której domagali się od prezydenta Olsztyna informacji ws. czyszczenia budzącego skrajne opinie pomnika [WIĘCEJ: Szubienice oczyszczone z haseł ale nie z kontrowersji. Ile kosztowało usunięcie skutków wandalizmu?].
Na tym samym spotkaniu radna Edyta Markowicz podzieliła się z mediami korespondencją, którą od prezydenta Roberta Szewczyka mieli otrzymać dyrektorzy jednostek organizacyjnych podlegających pod ratusz.
Pojawił się w niej apel o szeroko pojęte oszczędności. Chodzi m.in. o efektywniejsze planowanie zakupów, weryfikację umów i abonamentów, optymalizację kosztów materiałów biurowych, racjonalne planowanie szkoleń, delegacji i wyjazdów służbowych.
Ponadto w przedstawionym piśmie zaapelowano o racjonalne zużycie energii elektrycznej i cieplnej, czyli ograniczenie zbędnego oświetlenia i lepsze zarządzenia temperaturą w budynkach. - Dotyczy to m.in. szkół i przedszkoli. Ma być ciemno i zimno? - skomentowała zapis Edyta Markowicz i dodała, że pismo nie jest jedynie zachętą do oszczędności.
- Ono pachnie grozą. Dlaczego? Czytamy, że niezależnie od podejmowanych przez państwa działań oszczędnościowych, służby finansowe miasta przeprowadzą odrębną analizę poziomu wykonania wydatków bieżących, a pozycje budżetowe, które będą wykazywały istotne odchylenia, zostaną objęte blokadą i zdjęte z planów jednostek podczas grudniowej sesji Rady Miasta. Po raz kolejny prezydent nakazuje – bo tak to trzeba zrozumieć – i jednocześnie straszy, że jeśli nie zostanie to zrealizowane, będą wyciągnięte konsekwencje.
Jednocześnie Edyta Markowicz przypomniała, że władze apelują o oszczędności w sytuacji, gdy ratusz w przeddzień rocznicy 17 września (agresji ZSRR na Polskę) wydał 6,5 tys. zł na wyczyszczenie „szubienic”. Mimo, że pomnik, zgodnie z zapowiedziami Roberta Szewczyka, ma wkrótce zniknąć z przestrzeni miasta.
- Zastanawiam się, z czego mają obcinać szkoły, przedszkola, jednostki pomocy społecznej, domy dziecka, kiedy ich budżety są i tak okrojone? 6500 zł poszło lekką ręką na odświeżenie czegoś, co ma być demontowane, co ma zniknąć, czy to nie jest marnotrawstwo? Jak ten niepotrzebny wydatek ma się do nakazanych cięć? Taka polityka finansowa to drwina z nas, mieszkańców – stwierdziła radna.
W ratuszu przekonują, że publiczne pieniądze wydawane są „uważnie”, zwłaszcza, że „sytuacja budżetowa samorządów w Polsce jest skomplikowana”.
- To wymusza działania, które pozwalają na racjonalne gospodarowanie finansami. Nie powinno zaskakiwać, że prezydent miasta uważnie ogląda każdą złotówkę, bo to pieniądze, które należą do wszystkich mieszkańców Olsztyna – przekazał nam rzecznik magistratu, Patryk Pulikowski.
W ostatnim czasie na naszą redakcyjną skrzynkę trafił inny komunikat ratusza. Chodzi o wytyczne dla szkół ws. nagród dla nauczycieli „za osiągnięcia dydaktyczno-wychowawcze”. Wynika z nich, że pieniądze będą wypłacane nauczycielom bez konieczności składania stosownego wniosku. Taka automatyczna wypłata nie dotyczy natomiast pracowników administracji i obsługi.
- Piękny przykład dyskryminacji pracowników administracji i obsługi olsztyńskich szkół i przedszkoli, których ratusz, a może bardziej wydział edukacji, traktuje jak zło konieczne, nawet gorzej. Nauczycielom wolno wszystko, dla nich podwyżki, nagrody, studia, kursy, a administracja i obsługa wszystko w swoim zakresie, bo dla nich kasy nie ma – czytamy w wiadomości od zbulwersowanego Czytelnika.
Patryk Pulikowski zaznaczył, że nagrody dla nauczycieli są zapisane w karcie nauczyciela i aby ograniczyć formalności (dyrektorzy piszący o zgodę na wypłatę nagród, a urzędnicy odpisujący, że wszystko jest uregulowane w określonych przepisach), zapadła decyzja, że w tym przypadku nie ma konieczności tworzenia dodatkowej korespondencji.
- Natomiast w przypadku pracowników administracji i obsługi sytuacja nie ulega zmianie, czyli nagrody będą wypłacane po zaakceptowaniu złożonego przez dyrektora wniosku – wyjaśnił rzecznik.
Komentarze (27)
Dodaj swój komentarz