Dziś jest: 28.03.2024
Imieniny: Anieli, Jana, Sykstusa
Data dodania: 2005-02-07 00:00

magda_515167

Ostatki u bezdomnych

Mała świetlica w schronisku dla bezdomnych przy ul. Towarowej zmieniła się w prawdziwy teatr. - Ludzie ze schroniska niezwykle żywiołowo reagują na nasze widowisko - mówi Wacław Sobaszek, dyrektor Teatru Wiejskiego Węgajty, który już trzeci rok wystawia tam zapustowe widowisko.

reklama
Tuż po godzinie 12 w sobotę w wypełnionej publicznością świetlicy schroniska zapanowała absolutna cisza. Bezdomni wyczekiwali nadejścia tanecznego orszaku z Królem Zapustem na czele. Po chwili wjechał do środka wraz z całą świtą. Zaczęło się widowisko "Ostatki, Zapusty", łączące elementy zapustne wielu kultur: obrzędy, maski, pieśni, muzykę taneczną. Zaczęło się od akrobatycznych popisów aktora z maszkarą warmińskiego konia Szemla i śpiewów przy akompaniamencie fletu i akordeonu: - Gdzie Zapust po domach chodzi, tam wszystko się urodzi. Gdzie Zapust po domach nie chodzi, tam nic się nie urodzi - śpiewali niczym wyrocznia aktorzy teatru. Potem zza parawanu zaczęły wychodzić tajemnicze maski. - To bocian! - krzyknął starszy pan, widząc jedną z nich. - To jakaś wdowa - zgadywała pani z widowni, gdy pojawiła się ubrana na czarno postać z fotografią w ręku. Aktorzy przygotowują co roku nowe maski, związane z bieżącymi zdarzeniami. - Niektóre maski dla tych ludzi były mało czytelne - przyznał Wacław Sobaszek. - Np. zakrywająca się chustą kobieta ze Wschodu. Maska ta bezpośrednio odnosi się do zakazu noszenia symboli religijnych we francuskich szkołach - tłumaczy. Po ukraińskiej pieśni na wypędzenie zimy - "Odejdź zimo do stołynia" - aktorzy poderwali publiczność do tańca. Pod koniec w świetlicy zapanowała atmosfera prawdziwej ludowej zabawy. Jak w wiejskiej karczmie wszyscy poklaskiwali, tupali i śpiewali np. "Jarzębino czerwona". Po ostatniej pieśni i tańcach jeden z mieszkańców schroniska, wykrzyknął do wszystkich "Aby do wiosny". Inni już ciszej powtórzyli za nim i rozeszli się do swoich pokojów. - Te słowa mają dla nich szczególne znaczenie - komentuje Jadwiga Danilczyk, dyrektorka schroniska dla bezdomnych. - Zima dla bezdomnych jest najcięższym okresem. Trudno o schronienie i jakąkolwiek dorywczą pracę. To widowisko było dla nich krzepiące, bo mówiło o narodzinach i zachowaniu nadziei na nadejście lepszych czasów w nowym roku. - tłumaczy. Zabawa trwałaby pewnie dłużej, ale aktorzy musieli wystąpić w sobotę jeszcze w dwóch innych miejscach - w remizie w Skolitach i o godz. 20 w Węgajtach - siedzibie teatru i miejscu odnalezienia maszkary białego konia Szemla. Wrażenia bezdomnych Roman Michalak: To bardzo miłe, że ktoś o nas pamięta i pokazuje prawdziwe zapusty. Tylko, żeby trochę częściej, bo u nas w schronisku przez cały rok jest smutno. Marian Markiewicz: Wytańczyłem się za cały rok. Już dawno nie bolały mnie tak nogi od tańca. To jedyna w roku okazja, aby się dobrze uśmiać i wybawić. Pani Krystyna: To wspaniałe, ludowe widowisko. Dobrze przygotowane i widać, że im też się u nas podoba. Co roku pokazują jakieś nowe maski. W tym roku najbardziej podobał mi się chochlik.

Komentarze (0)

Dodaj swój komentarz


www.autoczescionline24.pl