Dziś jest: 29.03.2024
Imieniny: Eustachego, Helmuta
Data dodania: 2007-06-23 22:38

magda_515167

Kto zna sposób, jak odzyskać 250 tys. zł?

Jeszcze sześć lat temu Jan Rupiński był dobrze prosperującym olsztyńskim przedsiębiorcą. Na interesach z płockimi biznesmenami stracił ponad 250 tys. zł. Od czterech lat mimo wyroku sądu nie może odzyskać pieniędzy.

reklama
Jan Rupiński stoi dziś na skraju bankructwa: zalega w spółdzielni z czynszem za mieszkanie, z trzech ciężarówek, które miał jeszcze sześć lat temu, została mu jedna, a i ta się psuje, a mężczyzna nie ma pieniędzy na jej naprawę. - Tyle jest teraz roboty... Gdybym odzyskał pieniądze, kupiłbym więcej ciężarówek, zatrudnił kierowców - marzy. - Niestety, mimo że mam prawomocny wyrok sądu, moi dawni wspólnicy nie kwapią się, by oddać mi 258 tys. zł. Wyglądali porządnie Tyle winni są mu dwaj płoccy przedsiębiorcy: Jacek S. i Bogusław B. W 2000 roku Rupiński podpisał z nimi umowę na dostarczenie 7,8 tys. ton żwiru na budowę wysypiska śmieci w Kobiernikach koło Płocka. - Wyglądali na uczciwych, jeden dał mi nawet 20 tys. zł zaliczki - wspomina Rupiński, który wywiązał się z umowy w miesiąc. Ponieważ płocczanie mimo próśb i nalegań Rupińskiego przez dwa miesiące nie oddawali pieniędzy, ten powiadomił prokuraturę. W 2001 roku, gdy trwało śledztwo, poprosił prokuraturę, by zabezpieczyła ich majątki na poczet ewentualnego nakazu spłacenia przez Jacka S. i Bogusława B. długów. Prokuratorzy ustalili m.in., że płoccy przedsiębiorcy umówili się, że nie zapłacą Rupińskiemu za żwir, a pieniędzmi, które mieli mu zapłacić, podzielili się. Tezę tę udało się oskarżycielowi udowodnić przed sądem. W 2003 roku sąd skazał Bogusława B., a dwa lata później Jacka S. Obu nakazał oddać Janowi Rupińskiemu 258 tys. zł. Wyroki są prawomocne. Miał, ale nie oddał? Gdy biznesmenami z Płocka zajmowała się prokuratura i sąd, Jan Rupiński musiał spłacać pieniądze podwykonawcom, którzy pomagali mu wozić żwir pod Płock. - Jakby tego było mało, musiałem też zapłacić podatek od 20 tys. zł zaliczki, która dostałem na samym początku - mówi. Ponieważ olsztynianin nie miał dość pieniędzy, by spłacać swoje długi, za bezcen sprzedał dwie ciężarówki, pozwalniał ludzi. Pieniędzy i tak nie wystarczyło na spłacenie wszystkich podwykonawców. - Niektórych do dziś proszę, by jeszcze poczekali, inni stracili już cierpliwość i wysyłają na mnie komorników - mówi Rupiński. Jacek S. do dziś jednak nie oddał Rupińskiemu ani grosza - rok temu warunkowo wyszedł z więzienia, od tego czasu się leczy. Mieszka z matką pod Płockiem. Komornik i firmy windykacyjne, które Rupiński na niego nasyła, nie mogą z niego nic ściągnąć. Jedyny majątek - lokal usługowy w centrum Płocka - Jacek S. sprzedał... jesienią 2004 roku! Informacje na ten temat są w księgach wieczystych nieruchomości. - Syn jest chory i się leczy. Nie można z nim rozmawiać - powiedziała mi matka Jacka S., gdy chciałem z nim rozmawiać. - Jak pan Rupiński może żądać pieniędzy? Mój syn ma wyrok, wie pan co to znaczy wyrok? Dlaczego w śledztwie mimo prośby Rupińskiego nie zabezpieczono majątku Jacka S.? Spytałem o to płocką prokuraturę, która prowadziła sprawę. - Informacje posiadane przez prokuraturę wskazywały, że firma Jacka S. utraciła płynność finansową i miała problemy w prowadzeniu działalności gospodarczej. Na jego koncie bankowym nie było pieniędzy - odpisała "Gazecie" listownie Iwona Śmigielska-Kowalska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Płocku. Liczy na Euro 2012 Drugi z dłużników Rupińskiego, Bogusław B., spłaca olsztynianina ratami. Dotąd przelał mu na konto w trzech transzach zaledwie... 90 zł. - Pozwala sobie przy tym na niewybredne uwagi, ostatni raz przelewając mi pieniądze, wysłał mi SMS-a, że musi sobie od ust jedzenie odejmować, by oddać mi pieniądze - opowiada Rupiński. Bogusław B. też siedział za oszukanie Rupińskiego. Wyszedł z więzienia na warunkowe zwolnienie w styczniu 2006 roku. Na rozprawie przed Sądem Penitencjarnym Warszawa-Praga tłumaczył, że chce wyjechać na Zachód, by zarobić pieniądze na spłatę długu. Ale nie pojechał. - Nie wyszły mi te plany - mówi. - Teraz myślę z kolegą, by zarobić coś na Euro, ale zobaczę, co z tego wyjdzie - przyznaje. Jan Rupiński rozkłada ręce: - Co z tego, że mam wyrok sądu, skoro nic on mi nie daje?

Komentarze (0)

Dodaj swój komentarz


www.autoczescionline24.pl