Dziś jest: 23.08.2025
Imieniny: Apolinarego, Filipa
Data dodania: 2025-08-24 09:02

Oliwia Jaroń

Kryzys humanitarny, o którym świat milczy. Działdowianka, Aleksandra Czyrko z PAH opowiada o Sudanie Południowym

Kryzys humanitarny, o którym świat milczy. Działdowianka, Aleksandra Czyrko z PAH opowiada o Sudanie Południowym
Ola Czyrko jest koordynatorką projektów PAH w Sudanie Południowym
Fot. Polska Akcja Humanitarna

Do niedawna w ogólnym dyskursie funkcjonowało określenie: "żyjemy w czasach pokoju". W dobie inwazji Rosji na Ukrainę oraz kryzysie humanitarnym w Strefie Gazy – czy możemy jeszcze mówić o pokoju? Konflikt za naszą wschodnią granicą oraz w Palestynie to tylko kilka z globalnych punktów zapalnych. O sytuacji w Sudanie Południowym rozmawiamy z Aleksandrą Czyrko, działdowianką i koordynatorką programów Polskiej Akcji Humanitarnej w Sudanie Południowym.

reklama

Sudan Południowy – mozaika różnorodności

Sudan Południowy leży w środkowo-wschodniej części kontynentu afrykańskiego. Graniczy z Sudanem (od którego oddzielił się w 9 lipca 2011 roku), Etiopią, Republiką Środkowoafrykańską oraz Ugandą, Kenią i Demokratyczną Republiką Konga. Państwo to powstało na mocy porozumienia rządu sudańskiego z Ludową Armią Wyzwolenia Sudanu w lipcu 2011 roku. Zakończyła się wtedy (w teorii) II wojna domowa w Sudanie – najdłuższa wojna domowa w Afryce. Trwała od 1983 roku, chociaż była właściwie kontynuacją I wojny domowej – trwającej od 1955 do 1972 roku. Drugi etap wojny był krwawy, a liczbę ofiar szacuje się na 1,5 mln osób. Z kolei 4 mln były zmuszone uciekać z kraju. Chociaż oficjalnie konflikt został zażegnany – Sudan Południowy zmaga się m.in. z tarciami na tle różnorodności grup etnicznych, których w kraju jest ponad 60. W Sudanie Południowym w populacji przeważają chrześcijanie.

Ryszard Kapuściński, reporter stwierdził w książce pt. "Heban": "Wszystko w polityce wewnętrznej Afryki i jej poszczególnych państw jest zawiłe i poplątane. Bierze się to stąd, że europejscy kolonialiści pod wodzą Bismarcka na konferencji w Berlinie, dzieląc między sobą Afrykę, upchali około 10 tysięcy królestw, federacji i bezpaństwowych, ale samodzielnych związków plemiennych, jakie istniały na tym kontynencie w połowie XIX wieku, w granicach zaledwie czterdziestu kolonii. Tymczasem wiele z tych królestw i związków plemiennych miało ze sobą długą historię wzajemnych konfliktów i wojen”.

Nowe państwo, stare rany

Sudan Południowy funkcjonuje jako republika i posiada konstytucję, ale występuje tam pewne scentralizowanie władzy wokół prezydenta, Salva Kiira Mayardita (pełni tę funkcję od 2011 roku), który jest jednocześnie głową państwa, szefem rządu i naczelnym dowódcą,

To najmłodsza demokracja świata. Sudan Południowy jest m.in. właśnie z tego powodu na wczesnym etapie budowy jakości życia mieszkańców. W 2024 roku Fragile State Index (ranking państw dysfunkcyjnych, niestabilnych) umiejscowił Sudan Południowy na 3. pod tym względem miejscu  Niestety, państwo ma słabą rozwiniętą ochronę zdrowia (do tego stopnia, że sam prezydent nie ma możliwości się odpowiednio leczyć). Jak podaje UNICEF, tylko 40% populacji kraju ma dostęp do czystej wody pitnej. W kraju jest wysoki wskaźnik umieralności do lat 5, a także rodzących matek. Sieć dróg jest słabo rozwinięta oraz źle utrzymana (jedynie ok. 250 km). Sudan Południowy to także 5. od końca państwo pod względem rozwinięcia sieci internetowej.

Fot. Polska Akcja Humanitarna

W związku z m.in. konfliktem zbrojnym i kryzysem humanitarnym, które od 2023 roku targają również Sudanem, Sudan Południowy zmaga się z dużym napływem ludności, na który nie jest przygotowany.

Warto dodać, że kilka dni temu agencja prasowa Reuters podała do informacji, że prowadzone są rozmowy między rządem Izraela i Sudanu Południowego w kwestii przesiedlenia ludzi znajdujących się w Strefie Gazy właśnie na teren najmłodszej demokracji świata. Premier Izraela, Benjamin Netanyahu nie udzielił komentarza w tej sprawie. Pomysłowi sprzeciwili się reprezentanci rządu Palestyny.

Z czym zmagają się mieszkańcy Sudanu Południowego na co dzień? Czy w kraju jest bezpiecznie? Dlaczego mało się o tym mówi? Jak można pomóc? Na pytania odpowiada Aleksandra Czyrko, koordynatorka programów PAH w Sudanie Południowym. Aleksandra pochodzi z Działdowa, a aktualnie przebywa w Dżubie (stolicy kraju).

- Gdzie teraz się znajdujesz?

Od miesiąca jestem w Sudanie Południowym, głównie w stolicy - Dżubie - w biurze PAH. Byłam też w terenie – na północy kraju, w stanie Upper Nile. Mamy tam dwa projekty – są one odpowiedzią na kryzys w Sudanie, który sąsiaduję z Sudanem Południowym przez północną granicę. Od ok. 2 lat bardzo dużo osób przemieszcza się z Sudanu do Sudanu Południowego ze względu na konflikt, który trwa w tym kraju. Wiele z nich to osoby powracające, które wcześniej uciekły z Sudanu Południowego. Północne regiony odczuwają napływ tych osób. Miejsca tranzytowe są bardzo przeludnione. Brakuje pomocy, bo na północy kraju trwa także konflikt wewnętrzny. Aktualnie w tych regionach mieszka ok. 200 tys. osób. My zajmujemy się tam natychmiastową pomocą – zapewniamy dostęp do bezpiecznego schronienia czy czystej wody.

- Czy czujesz się tam bezpiecznie? Nawet polska strona rządowa radzi, aby generalnie do Sudanu Południowego nie przyjeżdżać. Czy tam jest względnie bezpiecznie?

Czuję się bezpiecznie. Jestem w pracy i na bieżąco obserwuję sytuację w kraju. Myślę, że wiem trochę więcej o tym, co się tutaj dzieje, niż turyści. Mamy też bardzo dobry zespół bezpieczeństwa, który o nas dba oraz różne sposoby, np. godzinę policyjną – o godz. 19 wszyscy musimy być w domu. Bezpieczeństwo jest na niższym poziomie, gdy jest ciemno, ale myślę, że to nie dotyczy tylko Sudanu Południowego. Wszędzie poruszamy się też z naszym kierowcą i w większych grupach. Nigdy nie chodzę sama, więc ja się czuję bezpiecznie. Trzeba być czujnym, ale myślę, że czujnym trzeba być zawsze i wszędzie. Ważne, aby nie dać się ponieść emocjom i nie wpaść w paranoję. Jeśli chodzi o resztę kraju, to w północnej części sytuacja jest poważniejsza. My też byliśmy zmuszeni częściowo wstrzymać nasze działania, ale w innych częściach kraju nadal pomagamy. Ja na samej północy kraju czułam się naprawdę bezpiecznie. Ludność lokalna była bardzo miła. Wszyscy witali nas z radością, bo wiedzą, że pomoc jest potrzebna, a my z nią przyjdziemy i wysłuchamy ich potrzeb. Odpowiedzialna pomoc polega na tym, żeby słuchać, reagować i uwzględniać to, co mówi lokalna społeczność. 

- Jak działacie jako PAH? Jak wygląda Twój dzień w pracy?

W Sudanie Południowym jako Polska Akcja Humanitarna jesteśmy znani jako specjaliści od wody. Globalnie też skupiamy się na wodzie, bo to jest prawo człowieka. Działania, na których się skupiamy to dostęp do: wody pitnej i wykorzystywanej do higieny osobistej, a także stawianie toalet. Skupiamy się też na dzieleniu wiedzą – uczymy jak korzystać odpowiedzialnie z wody, aby być zdrowym i bezpiecznym, a także promujemy higienę, np. mycie rąk po toalecie i przed jedzeniem. Uczymy też lokalne społeczności, jak użytkować i naprawiać infrastrukturę, którą zapewniamy, aby mieć pewność, że to zostanie z nimi na dłuższy czas. Zapewniamy także wsparcie w ośrodkach żywieniowych – organizujemy w nich sanitariaty. Dodatkowo, w Sudanie Południowym realizujemy pomoc natychmiastową, np. reagujemy na ogniska cholery. Jest ona obecna w 9 z 10 stanów kraju. Ta pomoc natychmiastowa zazwyczaj odbywa się w ciągu 72 godzin. Od poprzedniego września ponad  80 tys. osób zachorowało na cholerę. To są tylko oficjalne przypadki osób, które poszły do lekarza. To bardzo niebezpieczna choroba, która rozprzestrzenia się przez skażoną wodę – korzystania z bezpiecznych dla zdrowia ujęć wodnych.

- Jakie są nagłe potrzeby tych ludzi? Z czym się do Was zwracają?

Jeśli chodzi o cholerę, to jest zapewnienie podstawowych zestawów higienicznych – często są to np. mydło, wiadro, tabletki uzdatniające wodę czy ścierki filtrujące do wody. Skupiamy się też na edukacji – przekazujemy wiedzę na temat sposobów zapobiegania zakażeniom, zasad higieny, bezpiecznego pobierania, przechowywania i użytkowania wody w warunkach domowych. Dzięki temu, uczestnicy naszych programów mogą później dzielić się tą wiedzą z innymi reprezentantami społeczności.

- Jakie są główne problemy, z jakimi zmagają się mieszkańcy Sudanu Południowego w codziennym życiu?

Wszystko co tutaj się dzieje, ma związek ze zmianami klimatycznymi. Utrudniony dostęp do wody, bezpiecznego pożywienia, edukacji – mają na to wpływ susze i powodzie. Dziewczynki muszą pomagać rodzicom i np. pójść do studni, która jest daleko. Jeżeli zebranie wody zajmuje pół dnia, to nie ma czasu na naukę. Istotna jest też niestabilność ekonomiczna, bo inflacja jest ogromna. Tutejsza waluta jest niestabilna. Kiedy przyjechałam, wymieniłam 50 dolarów i dostałam bardzo gruby plik pieniędzy. To utrudnia też dostęp do rynku i podstawowych produktów – ze względu na bezpieczeństwo, dostawy i eksport również są utrudnione.

- Czy uważasz, że o sytuacji w Sudanie Południowym mówi się wystarczająco w mediach? Ostatnio głośno zrobiło się o Sudanie i kryzysie, który ma miejsce tam. Jak nagłośnić także to, co się dzieje w Sudanie Południowym?

Rzeczywiście, kryzys humanitarny w Sudanie Południowym jest jednym z nieco zapomnianych, mimo że organizacji humanitarnych jest tutaj bardzo wiele – ONZ, PAH czy regionalne organizacje. Jeśli chodzi o nagłośnienie, to myślę, że rozmowy takie jak nasza są bardzo pomocne – szczególnie w mediach regionalnych, bo wtedy trafiamy do szerszej społeczności, nie tylko w dużych miastach. Ważne, żeby trafić do ludzi w mniejszych miejscowościach, aby ludzie tam również wiedzieli, co się dzieje. Myślę, że kryzysy w Afryce są istotne dla wszystkich globalnie. Sudan Południowy jest jednym z krajów, który najbardziej odczuwa zmiany klimatyczne, a większą odpowiedzialność ponosi nie on, a kraje zamożne, jak np. Polska. Główne państwa, które przyczyniają się do zmian klimatycznych, nie są tymi, które je najbardziej odczuwają. Najbardziej cierpią takie kraje jak właśnie Sudan Południowy. Tutaj na zmianę doświadczamy ogromnych susz i ulew, które prowadzą do powodzi – te z kolei prowadzą do rozprzestrzeniania się poważnych chorób i przyczyniają się do kryzysu żywieniowego, bo nie można uprawiać roli. Podczas mojej wizyty w terenie, zauważyłam, że pora deszczowa jeszcze się tam nie rozpoczęła, mimo że w całym kraju miało to miejsce już kilka miesięcy temu. Jeżeli w ogóle pada deszcz, to jest to 10-minutowa mżawka, a tamta społeczność jest bardzo zależna od uprawy roli, bo te miejscowości są położone nad Nilem Białym. Zawsze tak było, a teraz nie mają do tego obszaru gospodarki dostępu. To ogromny problem, a przecież to nie wina tych osób. Dlatego musimy mówić o kryzysach, zwłaszcza tych zapomnianych. Aktualnie na świecie dzieje się mnóstwo strasznych rzeczy i myślę, że ważne, aby się w tym nie pogubić, żeby nie zapominać, m.in. o Sudanie Południowym, bo skupiamy się na innych kryzysach. Wszyscy na siebie oddziaływamy i są to współzależności.

- Poruszyłaś ciekawy temat zwracania się do mediów lokalnych. Pochodzisz z Działdowa – jak wylądowałaś na drugim końcu świata? I dlaczego się na to zdecydowałaś?

Tak, jestem z Działdowa. Jeśli chodzi o moją "podróż" i karierę – od dziecka wiedziałam, że chcę coś takiego robić. Oglądałam programy i czytałam książki, a moją ulubioną zabawką była mapa. Ciągnęło mnie w świat - do różnych kultur. Już w wieku kilkunastu lat wyjeżdżałam i wtedy też wiedziałam, że chcę się rozwijać w stronę językową i społeczną. Pomogła mi w tym edukacja. Zarówno licencjat i studia magisterskie skupiłam na polityce zagranicznej, migracjach i stosunkach międzynarodowych. Na studia magisterskie wyjechałam do Danii. Skupialiśmy się na praktycznej pracy i badaniach – dotyczących migracji, życiu migrantów, dlaczego ludzie migrują. Zaczęłam odkrywać świat humanitarny – m.in. prawo. Dla PAH-u wróciłam do Polski, bo dostałam ofertę pracy dla nich. Z fundacją jestem już dwa lata. Na samym początku, kiedy tutaj dołączyłam, zaczęłam także studia podyplomowe z pomocy humanitarnej. To było zwieńczeniem mojej edukacji. W pracy poznawałam praktyczne aspekty, a na studiach – teorię. Dzięki temu, wiem jak pomagać. Mnie to po prostu interesuje – zawsze byłam empatyczna, a w PAH-u znalazłam miejsce, gdzie jej mogę tego użyć i zrobić coś dobrego. Dzięki temu, ta empatia nie jest taka przytłaczająca.

- Jak bardzo jest to praca obciążająca psychiczne?

Myślę, że nie da się odpowiedzieć na to pytanie. Są takie momenty, że jest ciężko, bo na co dzień dostrzegamy cierpienie, ale wiemy jak pomóc i jak zapobiegać temu cierpieniu. Ważne jest dla mnie wsparcie kolegów w pracy, bo czuję, że możemy rozmawiać i bliskich, którzy są ze mnie dumni i cieszą się z tego, co robię. Często słyszę, że oni wiedzieli, że taka będzie moja praca. Ważne, aby o siebie dbać – najpierw trzeba pomóc sobie, aby pomagać innym - wziąć czasem urlop, odpocząć i dbać o work-life balance. Wiadomo, w takiej pracy jest trochę ciężej wyłączyć głowę, bo ta praca jest dla nas zazwyczaj pasją, ale myślę, że dobrze sobie z tym radzę.

- A jak my, zwyczajni ludzie, możemy pomóc?

Dla mnie, ważne jest, że ludzie chcą wiedzieć. Polska Akcja Humanitarna jest tutaj od 2006 roku – pewnie wielu z Czytelników się wtedy urodziło, a my już tutaj byliśmy. PAH jest lokalnie bardzo znaną organizacją. To było naprawdę wzruszające, kiedy przyjechałam do Dżuby i społeczność lokalna wiedziała czym jest PAH. Najprostszą i właściwie najważniejszą pomocą, jest wsparcie finansowe. Dzięki temu, mogliśmy rozpocząć działania tutaj. Zachęcam do wsparcia naszych działań w Sudanie Południowym. Nasi darczyńcy są dla nas bardzo ważni. W sektorze humanitarnym zmagamy się w tym roku z problemami finansowymi. Wiele środków ucieka, bo osób potrzebujących jest coraz więcej, a funduszy brakuje.

- Czego ludzie nie wiedzą o kontynencie afrykańskim?

Przede wszystkim, Afryka nie jest państwem – każdy z tych krajów jest bardzo różny, a nawet wewnątrz nich jest wiele społeczności. W Sudanie Południowym regiony, które dzieli jedynie Nil są diametralnie różne – pod względem pogodowym, kulturowym i krajobrazowym. Afryka to ogromny kontynent. Unia Afrykańska wnioskuje o to, żeby zmienić mapy, z których korzystamy, bo te, które wszyscy widzieliśmy w szkole nie przedstawiają jej prawdziwego rozmiaru. W rzeczywistości jest większa. Myślę, że to sprawia, że wiele osób źle rozumie Afrykę. Możemy zauważyć, jak zróżnicowana jest Europa, a jest dużo mniejsza. Sudan Południowy to bardzo zielony kraj, a wiele osób tego nie wie. Dla mnie pięknym doświadczeniem było lądowanie tutaj. Ważny jest też Nil – w Sudanie Południowym płynie Biały Nil. Warto pamiętać, że często granice w Afryce są nienaturalne. Często wynikają one z historii Afryki i kolonializmu, który pozostawił ogromne piętno na krajach afrykańskich, które z tego skutkami zmagają się do dziś. W Sudanie Południowym jest ponad 60 grup etnicznych. Te kraje są bardzo duże – wiele osób z jednego krańca nie odwiedza jego drugiej części. Sudan Południowy to dwukrotna powierzchnia Polski, ale żyje tutaj trzy razy mniej ludności. Można sobie wyobrazić jak te przestrzenie wyglądają. Jest jedno duże miasto – Dżuba i tutaj widać większe zaludnienie.

- Jakie są Twoje dalsze plany?

Jeszcze kilka tygodni będę w Sudanie Południowym. Nie jestem pewna, czy jeszcze wyjadę w teren ze względu na panującą porę deszczową. Wiele dróg jest nieprzejezdnych, a nie wszędzie są rzeki, aby dotrzeć gdzieś drogą wodną. Korzystam z czasu, gdy mogę pracować z zespołem tu, bo często nie mam takiej okazji. Praca jest dużo bardziej owocna na miejscu. To są piękne historie osób, które były uchodźcami w dzieciństwie, a teraz pracują w PAH i mogą pomagać. Wiele osób pewnie się zastanawia, po co ja tu przyjechałam, ale często wsparcie jest po prostu potrzebne. Za kilka tygodni wracam do Warszawy. 

Fot. Polska Akcja Humanitarna

Jak podają środowiska naukowe, m.in. Centrum Zrównoważonego Rozwoju na Uniwersytecie Gdańskim, zmiany prowadzące do kryzysu klimatycznego, znacznie wpłyną na migrację ludzi, zwłaszcza z kontynentu afrykańskiego i z Azji. Wzrost temperatury, poziomu wód i gazów cieplarnianych oraz silne wiatry mają wpływ na takie obszary jak np.: rolnictwo i turystyka. Utrudniają także codzienne życie. Jak podaje polska strona rządowa, szacuje się, że do 2050 roku 143 mln osób będzie zmuszona wyemigrować ze względów zmian klimatycznych – w tym 86 mln mieszkańców Afryki.

Polska Akcja Humanitarna działa w Sudanie Południowym od 2006 roku. Priorytetem organizacji jest zapewnienie dostępu do czystej wody i odpowiednich warunków higienicznych dla jak największej liczby mieszkańców. PAH zajmuje się także ochroną grup szczególnie wrażliwych, w tym dzieci i kobiet. W 2024 roku pomoc z ramienia organizacji w samym Sudanie Południowym otrzymało ponad 67 tys. osób, a jej koszty wyniosły 7,3 mln zł. Na całym świecie PAH dotarła ze swoimi działaniami do ponad miliona osób, wydając na ten cel ponad 107 mln zł.

Aby dowiedzieć się więcej o działalności Polskiej Akcji Humanitarnej i wesprzeć ich projekty, kliknij: tutaj.

Fot. Polska Akcja Humanitarna

 

Galeria

Komentarze (1)

Dodaj swój komentarz

  • Podatek 2025-08-23 09:22:54 2a02:2a40:45e3:*
    Szczerze to wisi mi to co tam się dzieje. Ja mam tu rodzinę na utrzymaniu
    Odpowiedz Przenieś Oceń: 0 0