Dziś jest: 20.04.2024
Imieniny: Agnieszki, Czesława
Data dodania: 2004-09-23 00:00

magda_515167

Spór o mazurski majątek

Marianna Olender od 26 lat mieszka w domu, który opuściła emigrująca do Niemiec sąsiadka. - Mieszkaj tu jak u siebie, niech ci się wiedzie - błogosławiła ją przed wyjazdem Mazurka. Teraz, gdy Marianna Olender próbuje przejąć dom na własność, dzieci dawnej sąsiadki mówią: - To nasze!

reklama
Państwo Olendrowie ze Zdor koło Pisza już od połowy lat 70. uprawiali ziemię sąsiadów. - Pani Adeli brakowało sił. A plonami z jej pola się dzieliliśmy i wszyscy byli zadowoleni - wspomina Marianna Olender. W 1978 roku pani Adela, Mazurka, zdecydowała się na emigrację. W Niemczech mieszkali jej wszyscy krewni i dorosłe dzieci. Maleńki, piętrowy mazurski domek i 11 hektarów pola "dostali" Olendrowie. - Poszliśmy do sołtysa. Przy świadkach spisaliśmy umowę, że pani Adela daje nam gospodarstwo w trwałe użytkowanie. Obiecała, że nikt nas nigdy z tego domu nie wyrzuci, więc nawet książeczki mieszkaniowe zlikwidowałam - mówi pani Marianna. Olendrowie zajmowali się domem i ziemią jak swoimi. Dzięki plonom z 11 hektarów utrzymywało się 10 osób: rodzice i dzieci. Na to, że niektóre rachunki przychodzą na nazwisko pani Adeli, Olendrowie nie zwracali uwagi. Opłacali je i myśleli, że wszystko jest w porządku. W latach 80. zmarła w Niemczech pani Adela, a w Zdorach pod Piszem umarł pan Olender. - Sama wychowywałam ośmioro dzieci, nie zawsze starczało mi na chleb. Dlatego bardzo długo i z trudnością uzbierałam pieniądze na remont - opowiada pani Marianna. Na początku 2000 roku uświadomiła sobie, że nie może remontować domu, który formalnie nie należy do niej. Złożyła do sądu wniosek o zasiedzenie. Wtedy przypomniał o sobie, mieszkający w Niemczech, syn pani Adeli - spadkobierca majątku. - W księgach wieczystych właścicielem ziemi i siedliska jest pani Adela, dlatego poprosił mnie o reprezentowanie jego interesów. Nie chciał, żeby Olendrowie przejęli grunty i dom będący jego ojcowizną - mówi Roman Ignatiuk, adwokat z Pisza. W latach 2000-2004 Ignatiuk przed kolejnymi sądami skutecznie udowadniał rację spadkobierców. Dwa dni temu wygrał kolejną rozprawę. Najprawdopodobniej ostatnią. - Nie mam pieniędzy na kasację, więc pewnie nie odwołam się od wyroku. Według niego nie mam prawa do zasiedzenia domu po pani Adeli - wzdycha pani Olender. Kobieta obawia się, że były sąsiad będzie chciał zabrać jej kawałek pola czy stajnię: - Mówi, że dom mi zostawi, na bruk nie wyrzuci, ale pola uszczknąć może. Przecież to wciąż jego... Pytanie o przegraną Dlaczego pani Olender przegrała? - zapytaliśmy sędzię Renatę Bandosz, która przewodniczyła składowi orzekającemu w tej sprawie w olsztyńskim Sądzie Okręgowym: - Pani Olender w 1978 roku nie dostała od sąsiadki prawa własności budynku i ziemi, jedynie zgodę na ich użytkowanie. W takim wypadku sąd może orzec zasiedzenie po 30 latach od przejęcia majątku. Tu minęło zaledwie 26 lat. Gdyby pani Olender miała powody sądzić, że ma prawo własności do domu i ziemi, to zasiedzenie można by orzec już po 20 latach, ale tak nie było. Skoro płaciła rachunki wystawione na dawną właścicielkę, nie mogła sądzić, że do niej należy dom i grunty.

Komentarze (0)

Dodawanie komentarzy zostało wyłączone.


www.autoczescionline24.pl