Niepokojące objawy Patrycji Cichockiej zaczęły się w zeszłym roku, kiedy zaczęła odczuwać bóle głowy, wymioty, problemy z mówieniem i poruszaniem się. Zasłabła, próbując wejść po schodach, a jej ówczesny lekarz rodzinny wielokrotnie powtarzał, że ma „infekcję wirusową” i potrzebuje odpoczynku oraz picia dużej ilości wody.
7 października 2024 po wykonaniu rezonansu magnetycznego w Beatson Cancer Center w Glasgow młoda kobieta dowiedziała się, że ma rdzeniaka zarodkowego. Okazało się, że urodziła się z tą chorobą, ale uaktywniła się dopiero po upadku podczas biegu na autobus.
Od grudnia 2024 do stycznia 2025 Patrycja przeszła dziewięć sesji radioterapii i trzy cykle chemioterapii. Lekarze poinformowali ją, że guz zniknął.
Jednak zaledwie pół roku później rak powrócił i rozwija się w zastraszającym tempie. Powiększył się do rozmiaru monety 2-funtowej, a Patrycja i jej bliscy usłyszeli druzgocące słowa: pacjentce zostało od 2 do 6 tygodni życia.
Jest jednak nadzieja. To terapia protonowa, które może zostać wykonana w Polsce lub Niemczech. Zegar tyka, a rodzina potrzebuje pieniędzy, aby sfinansować leczenie.
Potrzeba około 120 000 funtów (ok. 600 tys. zł). Do tej pory w Szkocji zebrano ok. 9 tys. funtów. Oddzielna zbiórka trwa w Polsce [TUTAJ].
Patrycja zanim zachorowała pracowała w rodzinnej restauracji oraz prowadziła własny gabinet kosmetyczny, oferując usuwanie tatuaży i zabiegi pielęgnacyjne twarzy. Rodzina i bliscy robią wszystko co w ich mocy, aby 28-latka mogła wrócić do dawnego życia.
- To nie jest zwykła prośba. To wołanie o ratunek – apeluje siostra Patrycji, Agnieszka Cichocka. - Nie chcemy patrzeć, jak odchodzi ktoś, kogo kochamy z całego serca. Proszę – pomóżcie nam dać jej szansę na życie. Proszę – nie zostawiajcie nas samych.
Komentarze (7)
Dodaj swój komentarz