Dziś jest: 25.04.2024
Imieniny: Jarosława, Marka
Data dodania: 2015-01-14 11:58
Ostatnia aktualizacja 2015-01-16 12:06

ol

Hołowczyc po morderczym etapie Dakaru: ''Organizator przesadził''

Hołowczyc po morderczym etapie Dakaru: ''Organizator przesadził''
Fot. Krzysztof Hołowczyc/FB

Olsztyński kierowca rajdowy Krzysztof Hołowczyc ma za sobą kolejny, morderczy odcinek rajdu Dakar. Po 9. odcinku wciąż zajmuje wysoką 4 pozycję w generalce.    

reklama

Wtorkowy etap Dakaru to odcinek liczący aż 450 km. Już podczas pierwszych 50 km zawodnicy musieli zmierzyć się ponownie z wysokimi wydmami. Po pokonaniu piaszczystej części trasy załogi dojechały do krętych, nierównych, wyjątkowo dziurawych i kamienistych górskich terenów. Nie trudno było o mały błąd na ciasnych zakrętach i dziurawej trasie.

Na mecie 9. odcinka Rajdu Dakar Hołek pojawił się jako 6. i utrzymał tym samym wysoką 4. pozycję w klasyfikacji generalnej, powiększając swoją przewagę nad piątym Erikiem van Loon.

- Ten dziewiąty etap to był prawdziwy horror. Organizator absolutnie przesadził z wyborem trasy. 80 procent to były potworne dziury, wyrwy, kamienie, koryta wyschniętych rzek. Do tego sporo fesz-feszu, który zawiewany przez wiatr z tyłu wyprzedzał samochód, tak że długimi fragmentami jechaliśmy zupełnie po omacku, co w każdej chwili groziło wpadnięciem do głębokiego rowu po rzece lub najechaniem na jakiś głaz. To cud, że nic takiego nam się nie przydarzyło. Na wydmy wjechaliśmy z duszą na ramieniu, bo przegrzany silnik co chwila wchodził w tryb awaryjny, co skutkuje obcięciem mocy o jedną trzecią. Parę pierwszych wydm z trudem pokonaliśmy, ale najwidoczniej pod wpływem gwałtownych ruchów bańka powietrza w układzie chłodzenia jakoś się rozeszła, bo silnik z kilometra na kilometr schładzał się. Przynajmniej taką mam teorię.. Po drodze jeszcze zaliczyliśmy drobne "maliny". Potem, gdzieś w połowie odcinka na jakiejś ogromnej dziurze tak chrupnęło mi w szyi, że przez chwilę miałem przed oczami ciemność, a potem poczułem falę ogromnego ciepła rozlewającą się po całym ciele. Chyba kręgi przejechały po rdzeniu - taka kolejna teoria... Niestety ponownie straciliśmy sporo cennych minut na szukaniu jednego z waypointów. Musieliśmy go minąć zaledwie o kilka metrów, bo po kilkunastu minutach szukania odnaleźlismy go praktycznie w miejscu, gdzie byliśmy na początku. Na pocieszenie jest tylko to, że z wyjątkiem Naniego i Nassera, cała czołówka miała ten sam problem. Tym razem szczęście nie dopisało, ale z drugiej strony przecież trzynastego mogły się zdarzyć dużo gorsze rzeczy – relacjonuje na swoim fanpage'u Hołek.

Komentarze (0)

Dodaj swój komentarz


www.autoczescionline24.pl