Na początku roku kulomiot wyrażał zadowolenie ze swoich treningów, które w końcu były efektywne po problemach zdrowotnych sportowca z łokciem i kolanem. Konrad Bukowiecki miał nadzieję na jak najlepsze wyniki podczas nadchodzących zawodów.
Na mistrzostwach Polski w Toruniu uzyskał wynik 21,32 m, wracając do czołówki na świecie. Niestety, podczas Halowych Mistrzostw Europy zajął 10. miejsce, co nie dało wejścia do finału zawodów. Halowe Mistrzostwa Świata również nie przyniosły sukcesów – polski kulomiot nie zaliczył żadnej próby, a swoje wyniki skomentował jednym słowem – "blamaż".
- Niestety, głowa nie była w odpowiednim miejscu, przegrałem sam ze sobą. Czułem się bardzo dobrze przygotowany. Treningi przed wyjazdem do Apeldoorn i do Nankinu były naprawdę obiecujące, właśnie tuż przed nimi wyglądało to najlepiej. Wychodzi na to, że głowa jest ważniejsza niż przygotowanie fizyczne - skomentował sportowiec na łamach Wirtualnej Polski.
Jak powiedział, stara się nie przejmować falą negatywnych komentarzy, ale nie kryje, że bywa to przykre. Bukowiecki zastanawia się nad stałą współpracą z psychologiem, z którego wsparcia korzystał do tej pory jedynie okazjonalnie.
Dodatkowo, zakończyła się współpraca z głównym sponsorem kulomiota - firmą InPost, która trwała dekadę.
- Jest to cios, bo współpracowaliśmy 10 lat i zawsze przykro, gdy dochodzi do rozstania - powiedział. - Aspekt finansowy też jest ważny, bo w lekkoatletyce nie płacą nam milionami monet. Nadal współpracuję z firmami, pomaga mi miasto Olsztyn i bardzo im dziękuję, że ciągle są ze mną.
Konrad Bukowiecki patrzy jednak z optymizmem na przyszłość i letni sezon. Ma nadzieję na powrót do formy, nad czym pracował m.in. na zgrupowaniu w RPA.
Komentarze (4)
Dodaj swój komentarz