W 2016 roku rodzina Litwinów postanowiła odwiedzić Gietrzwałd w wakacje, aby zobaczyć miejsce objawień maryjnych. Na co dzień mieszkali w Norwegii. Młodszy syn Litwinów, Wiktor miał wtedy 10 lat, a starszy, Michał – 12 lat.
Podczas pobytu w Gietrzwałdzie rodzina dowiedziała się od jednej z zakonnic, że "Matka Boża była tego roku łaskawa" i należy się do niej modlić w przypadku problemów ze zdrowiem. Otrzymali także płócienko z obrazkiem i litanią do Matki Bożej Gietrzwałdzkiej, do którego Litwini się skrupulatnie modlili.
W grudniu tego samego roku starszy syn, Michał zachorował. Uskarżał się na ból w dole pleców, który się nasilił do tego stopnia, że Litwini postanowili pojechać z nim do norweskiego szpitala. W bolesnym miejscu pojawił się także obrzęk, jak okazało się po badaniach, wypełniony płynem. Dzięki masażom, stan zdrowia Michała się poprawił.
W wigilię wrócił natomiast do szpitala. Jego CPR (marker stanu zapalnego) wynosił 100. Przyjmuje się, że norma tego wskaźnika to ok. 5. Rodzice Michała zamówili wtedy przez Internet mszę świętą w Gietrzwałdzie o łaskę uzdrowienia syna. Finalnie msza miała się obyć dnia 17 października 2017 roku. Jego mama przykładała także do bolesnego miejsca otrzymane w Gietrzwałdzie płócienko. W szpitalu chłopca odwiedzali księża. Synowie Litwinów byli ministrantami. Rodzice odmawiali litanię do Matki Bożej Gietrzwałdzkiej.
Dwunastolatkiem opiekowano się na noc, a potem odsyłano do domu. Niestety, jego stan się nie poprawiał - gorączka dochodziła nawet 42 stopni, a CPR – do 200. W nocy z 28 na 29 grudnia 2016 roku Michał przeszedł zabieg, podczas którego wyczyszczono powstały płyn. Tomografia wykazała, że w jego organizmie było go bardzo dużo. Chłopiec był także osłabiony i miał problemy z poruszaniem się.
Jak twierdzi jego ojciec, jednego ze szpitalnych wieczorów, kiedy rodzina odmawiała litanię, Michał wykonywał gesty jakby przytulał i dotykał czyichś włosów. Zdaniem Litwinów, mogło to świadczyć o obecności Matki Boskiej.
Jak przekazał ojciec Michała, norweska medycyna do tamtej pory nigdy nic takiego nie odnotowała. Płyn, który utrudniał Michałowi funkcjonowanie rozprzestrzeniał się do organizmu, m.in. do nerek i wątroby, mimo starań lekarzy. Do tego, znajdowała się w nim bakteria Eccoli. Jego CPR sięgało już ponad 300. Michał przeszedł kolejny zabieg, aby oczyścić organizm z płynów. Wstawiono mu także dren (medyczne narzędzie - rurka lub przewód – przyp. autor), przez który - w zamyśle lekarzy - miał wyciekać pozostały płyn.
Chłopca wypisano ze szpitala. Miał chodzić do szkoły i się rehabilitować. Jego rodzicom nie podobał się natomiast przebieg fizjoterapii. Było to na początku stycznia 2017 roku.
Wtedy też Józef Litwin został poinformowany przez szpital, że nie są w stanie pomóc Michałowi, a dren zostanie wyjęty. Chłopiec miał być poddany obserwacji. Ojciec przyłożył śpiącemu w sali szpitalnej chłopcu płócienko do rany i odmawiał litanię do Matki Bożej Gietrzwałdzkiej.
- Właśnie wtedy, podczas odmawiania litanii, a dokładnie w momencie w którym wypowiadałem już ostatnie słowa modlitwy, bardzo, ale to bardzo wyraźnie usłyszałem w głowie, jakby jakimś wewnętrznym uchem, delikatny kobiecy głos, który powiedział: "Michał jest już zdrowy". Głos był tak bardzo wyraźny. I choć z jednej strony byłem bardzo świadom tego co słyszałem, to z drugiej, patrząc na Michała i widząc jego stan, nie mogłem zrozumieć tego co się dzieje
- tłumaczył wierny.
Jak poinformowali lekarze, dren został wyjęty bezproblemowo. Michał, który miał jeszcze podczas przewożenia go na salę operacyjną problem z poruszaniem się, po 20-minutowym zabiegu wstał bez bólu i przeszedł na swoje łóżko. Nie było widać żadnych znaków bólu. Odmówił także przyjęcia leków przeciwbólowych, bo nie odczuwał żadnego dyskomfortu. Chłopiec mógł wracać do domu na dzień, a w nocy musiał być pod szpitalną obserwacją. Kilka dni później został wypisany ze szpitala. Jego wskaźnik CPR spadł finalnie do 6. Zdaniem ojca, nastąpił cud.
Litwini zmienili intencje zamówionej w Gietrzwałdzie mszy świętej na dziękczynną.
Ze względu m.in. na pandemię rodzina nie była w stanie ponownie przyjechać na Warmię do 2023 roku. Niestety, nie spotkali nikogo, komu mogliby złożyć świadectwo uzdrowienia. Stało się to w kolejnym roku – 2024. Litwini przedstawili także dokumentację – m.in. wyniki tomografii. Mieli również spisać pełne świadectwo, które następnie planowano wpisać do księgi cudów.
Jak przekazał Litwin, w życiu jego syna stał się kolejny cud. Uszedł bez szwanku z poważnego wypadku samochodowego w sierpniu 2024 roku. Dlatego rodzic zdecydował się na sporządzenie świadectwa. Ma nadzieję, że dzięki tej historii, jak najwięcej osób się nawróci.
Warto przypomnieć, że objawienia maryjne w Gietrzwałdzie są uznane przez kościół rzymskokatolicki. To jedyne takie miejsce w Polsce, a na świecie jest ich 12. W 2027 roku odbędzie się 150. rocznica objawień w Gietrzwałdzie. Na uroczystość został zaproszony m.in. papież, Leon XIV.
Przeczytaj: Papież przyjedzie na Warmię i Mazury? Karol Nawrocki zaprosił Leona XIV do Gietrzwałdu
Komentarze (3)
Dodaj swój komentarz