Szanowna Redakcjo,
jestem mieszkanką Olsztyna. Moja cierpliwość się kończy. Ja wszystko rozumiem – że rano są korki i rodzice odwożą dzieci do szkół czy przedszkoli, a sami muszą dostać się do pracy – ale prawie niemożliwym jest dojechać gdziekolwiek na czas.
Autobusy jeżdżą sobie jak chcą – raz odjeżdżają 2-3 min za wcześnie, a drugi raz spóźniają się ok. 10 min. Kilka dni temu rano stałam na światłach tak długo (ok.5 min, bo oczywiście, jak przejeżdża tramwaj, to system zmian świateł idzie od nowa), że odjechał mi autobus nr 126 (jedyny w kierunku Zatorza z moich okolic). Gdyby tego było mało, odjechał mniej-więcej 1-2 min za wcześnie. Rano, kiedy wszystko jest "na styk", takie kilka minut robi dużą różnicę. Powiedziałam: "trudno, poczekam na następny", ale... kolejny autobus - żeby nie było za nudno – przybył z ok. 10-minutowym opóźnieniem.
Przede wszystkim, linia 126 przed godziną 8 jeździ za rzadko – autobus jest co 15 min. Naprawdę trudno "wycelować" tak, aby dojechać gdziekolwiek na czas. Zdarza się, że przychodzę kilka minut przed autobusem, a on jest już opóźniony o 6-7 min. Ostatnio zaistniała następująca sytuacja: jeden z autobusów wypadł z kursu. Rozumiem, zdarza się (chociaż mógłby funkcjonować jakiś system informowania pasażerów w takim przypadku). Wyglądało to tak, że najpierw autobus nr 126 był spóźniony, a potem nagle zniknął z tablicy i nie przyjechał. Następny był z kolei spóźniony, a do tego wypchany po brzegi tak, że ciężko było wsiąść. Spędziłam na przystanku ok. pół godziny zanim zdołałam w ogóle wyruszyć w drogę do pracy.
Kilka tygodni temu, przy okazji podobnej sytuacji (naprawdę długie czerwone światła na przejściu dla pieszych i odjazd autobusu za wcześnie) postanowiłam jechać innym połączeniem - z przesiadką. Niestety, tramwaj niesamowicie się wlókł. Pouciekały mi wszystkie autobusy, na które mogłabym się przesiąść. Następny kurs oczywiście był za ok. 10 min. To było tuż przed 8 rano.
Czemu w godzinach szczytu autobusy są daleko od siebie? Jedna z nielicznych linii w kierunku Zatorza (w końcu zlikwidowano m.in. linię nr 116) w porannych godzinach, co 15 minut, to naprawdę za mało. Kolejna kwestia: dlaczego wszystkie linie w podobnym kierunku odjeżdżają w przeciągu np. 5 min, a kolejne są za 10-15 min? Totalny bezsens. Autobusy uciekają wtedy wszystkie na raz, a często jest to kwestia 1-2 minut oczekiwania na przejściu. Naprawdę, wystarczy, że przejedzie tramwaj i wszyscy czekają od nowa całą "rundę" świateł. Warto coś z tym zrobić, bo tracą na tym i kierowcy, i piesi. Z kolei tramwaje, które mają być szybszą alternatywą, aby nie stać w korkach, również zawodzą.
Komunikacja miejska w Olsztynie pozostawia wiele do życzenia. Niby "Olsztyn jest zielonym miastem", niby władze zachęcają, żeby być "eko" i przesiąść się do komunikacji miejskiej, a jak już człowiek próbuje, to nie sposób "wstrzelić się" w rozkład autobusów. Zdecydowanie nie pokrywa się on z tym, co mówi harmonogram. Autobusy jeżdżą jak chcą. Powtarzam – rozumiem, że rano są korki, ale może warto byłoby dostosować godziny przyjazdów do realiów?
Do tego, słyszałam, że miasto postanowiło oszczędzać akurat na komunikacji miejskiej. Ja bym znalazła inne obszary, w których można by było oszczędzić...
Zirytowana Czytelniczka
Przeczytaj również: Olsztyn. Ratusz tnie wydatki na komunikację publiczną
Komentarze (2)
Dodaj swój komentarz