Dziś jest: 18.05.2024
Imieniny: Eryka, Feliksa, Jana
Data dodania: 2014-09-22 07:57

Iwona Starczewska

Aktywni przez ''lajkowanie''

Przydatne narzędzie komunikacji i promocji jakim jest Facebook - dla wielu z nas stało się również areną wirtualnej aktywności. Szkoda tylko, że w dużej mierze kończymy swoją aktywność na ''lajku'', bo kiedy przychodzi do czynów - tych realnych - chętnych brakuje. Przykład? Olsztyńskie protesty - bijące rekordy popularności i poparcia w sieci, które kończą się klapą z powodu niskiej frekwencji.  

reklama

Poranna kawa, herbata i Facebook – kto z nas nie zaczyna dnia w ten sposób? Przeglądając niezliczone informacje społecznościowej sieci – dostrzegamy kampanie, czy wydarzenia, które nas interesują i dotyczą lokalnego podwórka.

''Protest przeciwko likwidacji przejścia dla pieszych w centrum Olsztyna? Jasne, denerwuje mnie maszerowanie dookoła, by przejść na przystanek – oczywiście ''wezmę udział'' – klik. Takim sposobem – staję się częścią społeczności 4 tysięcy osób, które popierają ideę przywrócenia przejścia.''

Popularny w sieci protest – kończy się jednak klapą. W miejscu happeningu - przy dawnym przejściu w centrum miasta - pojawiło się 10 osób z tysięcy ''aktywnych wirtualnie''. Ktoś powie – na happening trzeba przyjść, wyrwać się z codziennych obowiązków – a lajk czy wirtualne zgłoszenie udziału nie wymaga poświęcenia. To rozleniwia.

Niestety okazuje się, że takie – popularne – podejście jest równią pochyłą, która sprawia, że coraz rzadziej jesteśmy w stanie stworzyć społeczność, zespół – realny front, walczący w jednej sprawie.

Nasza wirtualna aktywność przejawia się również ilością komentarzy, które jesteśmy w stanie stworzyć do bieżącej sytuacji politycznej Olsztyna, czy nowych inwestycji, a kiedy organizowane są konsultacje społeczne – okazuje się, że zainteresowanych na spotkaniu brakuje.

Tą przypadłość ''lajkujących'' – aktywnych wirtualnie wykorzystują twórcy farmy lajków, którzy pod przykrywką wsparcia ważnej idei zbierają nasze wirtualne poparcie, by później stworzyć w oparciu o bazę ''lajków'' fanpage dla jakiegoś produktu, czy usługi. Przykład? Fanpage chorego, 10-letniego Łukasza ze Szczecina, który jako aktywny wolontariusz WOŚP podbił serca Polaków. Olsztyński Enej zagrał dla chłopca podwórkowy koncert - to przejaw realnego wsparcia - nie zaś powiększająca się liczba fanów na jego fanpage'u, utworzonym przez kogoś, kto na popularności chorego chłopca, chciał zrobić biznes.

Wirtualne poparcie staje się płytkie, a przekaz organizatora ciekawej inicjatywy gubi się gdzieś po drodze, bo ''aktywni przez lajkowanie'' okazują się też pazerni na lajki.

Przykład popularnej w sieci akcji charytatywnej ''ice bucket challenge'', która szybko została przemianowana przez ''lajkowych pazerniaków'' na głupawą modę na ''zimny kubeł wody'' w komicznym wykonaniu.

Tezę pustego zaangażowania przez ''lajk'' potwierdza kampania społeczna promująca profilaktykę chorób kobiecych, która na Facebooku przyjęła irytującą formę nachalnych łańcuszków, których stworzenie trwa dłużej niż wizyta w gabinecie lekarskim.

Czy rzeczywiście czas naszej aktywności minął, a jedynym przejawem naszego zaangażowania w sprawy, w które nawet mocno wierzymy – staje się jedno kliknięcie?

 

Komentarze (0)

Dodaj swój komentarz


www.autoczescionline24.pl