Internauta zamówił pierogi z serem za 9,50 zł, frytki za 4,50 zł, surówkę za 4 zł, duże piwo za 6,50 zł oraz wodę mineralną za 3,50 zł. Rachunek jest prosty: za to zamówienie, które zostaje potwierdzone paragonem, klient powinien zapłacić 28 złotych. Jednakże w wyniku celowej lub nie, pomyłki, kelnerka dopisuje (długopisem) dodatkowe 10,50 złoty. Kwota ta jest za zrazy, które rzeczywiście zostały zamówione, a jedynie nie uwzględnione w rachunku fiskalnym. Niedawno głośny był przypadek emerytki, która została skazana na grzywnę w wysokości 300 zł. Powodem było niewydanie paragonu fiskalnego za kserowanie legitymacji - wartość transakcji - 30 gr. "Gdyby nie zapadł wyrok skazujący, zachęcałoby to innych Polaków do łamania prawa podatkowego - A takiego przyzwolenia być nie może." - argumentowała sędzia Dorota Siewierska. Jak widać wyrok ten może nie zachęcił, ale również nie zniechęcił "przedsiębiorczych Polaków". Przypadek naszego internauty nie jest odosobniony. Podobna sytuacja spotkała go już wcześniej. Kilka miesięcy temu w jednym z olsztyńskich pubów do rachunku dopisano długopisem kwotę 8 zł - tym razem za piwo. Kelnerka pomyliła się i nie policzyła zamówionego i skonsumowanego wcześniej piwa. Zamiast nabić pominięty towar i przynieść 2 paragony, dopisała długopisem brakującą kwotę. Pytanie jest o cel takiego zachowania oraz o los pieniędzy, które nie zostały sfiskalizowane. Do czyjej kieszeni trafiają - kelnerów, czy nieuczciwych przedsiębiorców? Czy właściciele punktów gastronomicznych wydają polecenia swoim pracownikom zaniżania paragonów? Czy może są ofiarami nieuczciwych pracowników? Czekamy na Wasze komentarze i spostrzeżenia.