Dyrektor MOK dosadnie o protestujących
Konfederacja już na kilka dni przed właściwą manifestacją głosiła w przestrzeni publicznej swoje zamiary. Wiadomo było, że pikiety antyimigracyjne zorganizowane zostaną w ponad 80 miejscowościach w Polsce, m.in. w stolicy Warmii i Mazur. Lokalne środowisko ogłosiło, że do swoich racji przekonywać będzie w sobotę, 19 lipca przed ratuszem.
Niezadowolenie z planowanej inicjatywy wyraził dyrektor Miejskiego Ośrodka Kultury w Olsztynie, Mariusz Sieniewicz, publikując w swoich mediach społecznościowych wymowny wpis.
- No bez jaj! Wracamy do lat 30. ubiegłego wieku? Antyimigrancka biegunka rozlewa się po kraju, a obrońcy Ojczyzny zamieniają się w bojówki, przebodźcowani nacjonalistycznym testosteronem. Ja rozumiem, że Levinas i twarz Innego to może być za trudne, może zatem warto poczytać przynajmniej Jana Pawła II, z jego personalistyczną wizją człowieka – pisze Sieniewicz.
Dyrektor MOK zachęcił przy tym do wzięcia udziału w kontrmanifestacji, by zaprotestować, jak to określił „przeciwko temu obłędowi”.
Źródło: Mariusz Sieniewicz / Facebook
„Mam patriotycznie zaciśniętą pięść”
W dniach 15-20 lipca w Olsztynie trwała 26. edycja Międzynarodowych Dni Folkloru. To święto tańca i tradycji z całego świata. W wydarzeniu wzięli udział przedstawiciele wielu państw, o czym nie omieszkał nadmienić Mariusz Sieniewicz we wspomnianym wpisie. Dyrektor olsztyńskiej instytucji kultury podkreślił, że artyści o „niekoniecznie słowiańskiej karnacji” to „ważni i piękni goście”.
Tego samego dnia w godzinach wieczornych Sieniewicz opublikował na swoim facebookowym profilu kolejny wpis, tym razem w zgoła odmiennym, ironicznym tonie, opatrując go również zdjęciem jednej z uliczek Starego Miasta.
- Słuchajcie, sytuacja wygląda tak: zrobiłem patrol obywatelski po Starym Mieście. Niestety, ni ch*** imigranta w Olsztynie. Mam patriotycznie zaciśniętą pięść. Możecie spokojnie kłaść się spać – czytamy.
Manifestacja przed olsztyńskim ratuszem
Manifestacja przeciwko imigrantom odbyła się w terminie. Wzięło w niej udział ok. 300 osób. Wśród nich pojawili się działacze i sympatycy Konfederacji i Nowej Nadziei oraz przedstawicie Ruchu Narodowego i kibice Stomilu. Na miejscu pojawiły się też służby. Porządku pilnowali policjanci z psami.
Podwójne stanowcze „nie”
Podczas protestu głos zabrał, m.in. Piotr Lisiecki z warmińsko-mazurskich struktur Konfederacji, tłumacząc, że ideą protestu jest sprzeciw wobec polityki rządu w danym zakresie. [Czytaj więcej: Spór o migrantów na ulicach Olsztyna. Dwie pikiety w centrum miasta [ZDJĘCIA]]
- Już poprzedni rząd, najpierw Platformy Obywatelskiej i Donalda Tuska, potem pani Kopacz również zgodził się na przyjmowanie migrantów. Wówczas ta akcja nazywała się relokacją. Polacy powiedzieli temu stanowcze „nie” i rząd PO stracił wtedy władzę. Mija dekada, a rząd Platformy wraca do tych starych błędów. (…) Jako Konfederacja domagamy się pełnej i skutecznej weryfikacji migrantów przy przekroczeniu granicy rak, by wyeliminować proceder przerzucania ich bez kontroli. Konfederacja dziś z Polakami-patriotami, z ludźmi, którzy martwią się o swoje bezpieczeństwo i przyszłość, mówi stanowcze „nie” wszelkim próbom niekontrolowanej migracji do Polski – przemawiał Lisiecki.
Działacz przytoczył też kwestię liczby napaści, do jakich dochodzi w Polsce i innych krajach oraz pojęcie „odpowiedzialnej polityki migracyjnej”.
- Nie możemy pozwolić na masowy napływ migrantów z obcych kultur, którzy nie przyjeżdżają tutaj asymilować się, nie przyjeżdżają tutaj podjąć pracę, przyjeżdżają do Europy, bowiem tutaj jest „lekkie życie na socjalu” - skwitował.
Zgromadzeni przed urzędem miasta wyrażali poparcie dla słów Lisieckiego, przy tym ochoczo wyśpiewując na całe gardło „kibolskie”, wulgarne przyśpiewki.
Niespodziewane wystąpienie
Co ciekawe, głos zabrał również szef lokalnych struktur Prawa i Sprawiedliwości i radny wojewódzki, Paweł Warot. Podczas wystąpienia uderzył w obecny rząd, twierdząc, że odpowiada on na czele z Donaldem Tuskiem za aktualny „problem migracyjny”. Kolejno wypowiedział się też na temat elektrowni atomowych w Polsce.
- Gdzie są? Nie ma! Mamy prąd ciągnąć z Niemiec. My tak nie chcemy! W naszym województwie miał być modernizowany port w Elblągu? Gdzie to jest? Nie ma! - punktował.
Warot podsumował swoje wystąpienie stwierdzeniem, że dany stan rzeczy działa „na korzyść Rosji”. W Olsztynie, jak również w całym województwie policjanci nie odnotowali zdarzeń, związanych z zakłócaniem porządku podczas pikiet.
Kontrmanifestacja zebrana „w imię przyjaźni”
Komentarz w sprawie protestu po raz kolejny zamieścił w mediach społecznościowych Mariusz Sieniewicz. Dyrektor MOK z żalem wskazał, że „Wielka Polska” stała się dla niego „Wielkim Wstydem”.
- Lato jest brunatne tego roku. Oby to nie był początek złych dni – napisał.
Dyrektor MOK to tylko jedna z osób, które zdecydowały się dać wyraz swojemu niezadowoleniu z podjętego przez środowisko Konfederacji przedsięwzięcia. W niedalekiej odległości od pikiety, niedaleko pasażu handlowego w centrum miasta odbyła się kontrmanifestacja.
Na pół godziny przed protestem przeciwko imigrantom, we wskazanej okolicy zgromadziło się około 60-70 osób, które przekonywały, że tzw. „środowiska patriotyczne” i Konfederacja mają na celu jedynie siać strach przeciw migrantom, jak też promować nienawiść dla politycznego zysku. W zgromadzeniu wzięła udział, m.in. grupa teatralna z Węgajt, która poprzez muzykę i taniec pokazać chciała, że inne kultury mają nam wiele do zaoferowania.
- O ile druga manifestacja zebrała się w imieniu strachu, czy nienawiści, to my zebraliśmy się w imię przyjaźni, życzliwości i radości – mówiła jedna z uczestniczek pikiety, prawniczka i miejska radna, a zarazem działaczka Komitetu Obrony Demokracji, Marta Kamińska.
Wśród zgromadzonych przy pasażu handlowym pojawił się, m.in. Mariusz Sieniewicz czy prof. UWM Stanisław Czachorowski. Obecna była też grupka osób z Ukrainy, wraz ze swoją flagą narodową.
„Jako Polak nie czuję się bezpiecznie”
Czachorowski także odniósł się do sobotnich wydarzeń za pośrednictwem Facebooka. W opublikowanym wpisie profesor Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie zwrócił uwagę na odmienny charakter kontrmanifestacji.
Źródło: Stanisław Czachorowski / Facebook
- Gdyby w Sodomie znalazło się choć 10ciu sprawiedliwych, choć 5ciu sprawiedliwych, toby nie została zniszczona. W Olsztynie było kilkadziesiąt osób. Jednakże inny klimat od tych konfederackich i kibolskich wieców. Jako Polak nie czuję się bezpiecznie, gdy chodzą gromadami i wykrzykują swoje rasistowskie i faszystowskie hasła – wskazał Czachorowski.
Profesor dodał, że w dniu pikiety na korzyść zadziałała pogoda.
- W Olsztynie pomogło nam niebo i deszczem rozgoniło antyimigrancki wiec konfederatów, rasistów i faszystów wszelkiej maści. Żeby działo się zło i przemoc wystarczy tylko milczeć i siedzieć cicho. Rozzuchwaleni i podjudzani przez putinowską dywersję stają się coraz bardziej destrukcyjni dla polskiej kultury, dla gospodarki, dla naszego bezpieczeństwa. Wierzę, że dobrych ludzi ciągle jest więcej... – podsumował.
Reakcje internautów
Co więcej, wyraz niezadowolenia dawali w przestrzeni internetowej kolejni przeciwnicy sobotnich działań Konfederacji. Pojawiła się pokaźna liczba komentarzy, w których nakreślając tło historyczne, w nawiązaniu do obecnych wydarzeń.
- 4 lipca w Kielcach, z powodu nieprawdziwej plotki o porwaniu dziecka, mieszkańcy zamordowali 40 Żydów. 15 lipca 2025 w Wałbrzychu, z powodu nieprawdziwej plotki o robieniu zdjęć dzieciom, mieszkańcy pobili Paragwajczyka, a następnie obrzucili racami hostel, w którym mieszkali cudzoziemcy. Jeszcze nikt nie zginął.
- W mieście, w którym trwa właśnie Międzynarodowy Festiwal Zespołów Folklorystycznych, gdy po mieście chodzą goście z różnych zakątków globu, taka manifa jest po prostu prowokacją. (…) Warmia to byłe Prusy Wschodnie, które po wojnie zostały „wyczyszczone” z rdzennej ludności. W Olsztynie chyba 90% ludności to ludność napływowa, która została wyrzucona ze swoich domów na Litwie, Ukrainie, Białorusi i tutaj znalazła swój dom
– pisali internauci.
Odmienne stanowiska przedstawicieli Kościoła katolickiego
Warto podkreślić, że większość protestujących przeciwko przyjmowaniu do Polski imigrantów, uważa się za chrześcijan, katolików. Co ciekawe po stronie antyimigracyjnej stanęli też niektórzy przedstawicie Kościoła katolickiego. Znaleźli się jednak duchowni, którzy opowiedzieli się po drugiej stronie sporu. To tej grupy należy, m.in. kapłan, służący w jednej z poznańskich parafii, ks. Radosław Rakowski. Duchowny podkreślił bowiem w wygłoszonym w ostatnim czasie kazaniu, że „Polacy nie są narodem wybranym”.
- Pan Bóg nie kocha bardziej Polaków w stosunku do innych nacji i nawet jeśli mielibyśmy taką pokusę i Matka Boska 100 razy ukazałaby się Polakom i jeszcze Pan Jezus powiedziałby, że kocha nas bardzo, to nie po to, żebyśmy się pysznili, tylko po to, żebyśmy żyli bardziej Ewangelią. (…) Nie mamy teraz budować razem nowej wieży Babel – argumentował ksiądz, upominając przy tym wiernych, aby „zaczęli patrzeć oczami miłosierdzia”.
Podobnego zdania jest także metropolita łódzki, kardynał Grzegorz Ryś. Zwrócił się on bowiem do wiernych za pośrednictwem listu, apelując, by „mieli odwagę zamilknąć i nie dokładać ognia do i tak rozpalonej rzeczywistości”.
Jak przypomina Gazeta Wyborcza, niestety rośnie fala nienawiści przeciwko imigrantom. 11 lipca br. biskup Antoni Długosz publicznie opowiedział się po stronie Ruchu Obrony Pogranicza Roberta Bąkiewicza. Biskup Wiesław Merling również podkreślił, że granice Polski są zagrożone, co ma związek z obecnym rządem. Słowa przedstawicieli Kościoła nie obeszły się bez echa. Ambasador RP w Watykanie wręczył oficjalną notę protestacyjną szefowi protokołu dyplomatycznego, przeciwko „niedopuszczalnym wypowiedziom” biskupów, które godzić mają w zapisy Konkordatu.
Komentarze (21)
Dodaj swój komentarz