Była sobota (24 maja) chwilę po godzinie 4 rano. Pod Wysoką Bramą do taksówki (na aplikację) 33-letniego pana Grzegorza wsiadł klient. Rozsiadł się wygodnie na fotelu pasażera i staczając nierówną walkę ze swoją otyłą sylwetką zapiął pas. Następnie założył rękę na rękę i zgodnie z zamówieniem w aplikacji wyczekiwał dowiezienia na ul. Lazurową (nowe osiedle na granicy Olsztyna i gminy Stawiguda w rejonie ul. Bartąskiej).
Kiedy na miejscu pan Grzegorz poinformował klienta, że do zapłacenia jest 16,69 zł, ten nie ukrywał zaskoczenia. „Do zapłacenia?” - wybełkotał jak osoba znajdująca się pod wpływem alkoholu i dodał: „Może ktoś po mnie wyjdzie”. Nikt jednak nie wyszedł, a atmosfera w samochodzie z każdą minutą gęstniała.
„Dobra, mam pytanie: chcesz, żyć? Jak chcesz żyć, to mnie tu zostaw” - powiedział po dłuższym czasie pasażer. „Jak chcesz żyć, to siedź cicho i jedź” - rzucił na odchodne i wysiadł z samochodu. Pan Grzegorz o zdarzeniu poinformował policję oraz zespół ds. bezpieczeństwa firmy taksówkarskiej.
Agresor tymczasem zniknął w klatce schodowej pobliskiego bloku, jednak po około 30 minutach wyszedł i skierował się w stronę taksówki. Kierowca postanowił się oddalić, ale trafił w ślepą uliczkę. Finalnie taksówkarzowi udało się ominąć klienta, a chwilę później na miejscu pojawił się radiowóz.
Po rozmowie z policjantami pasażer uregulował płatność za przejazd i zapłacił nawiązkę za zmarnowany przez taksówkarza czas. "Wyszło ponad 170 zł, ale Pan miał tylko 150 przy sobie i tyle przyjąłem" – mówi nam pan Grzegorz.
Kierowca został pouczony przez mundurowych, o możliwości złożenia sprawy do sądu w związku z groźbami śmierci. Pan Grzegorz nie skorzysta jednak z tej możliwości. "Polskie prawo kuleje i jest głównie nastawione na to, żeby zrzucać takie sprawy. Gdyby jednak doszło do rękoczynów, to na pewno brnąłbym w to dalej" - przekonuje taksówkarz.
W rozmowie z naszym portalem pan Grzegorz przyznaje, że w jego pracy do podobnych sytuacji jak przy ul. Lazurowej dochodzi regularnie. "Pijany facet wygrażał się, że mi łeb urwie. Kika osób uciekło bez płacenia" – wspomina.
Niektóre z niebezpiecznych zdarzeń taksówkarz publikuje w swoich mediach społecznościowych. W marcu br. pan Grzegorz wiózł kobietę, która chciała oddać rzeczy byłemu partnerowi. Między skłóconą parą doszło do scysji, a rykoszetem oberwał taksówkarz. "Wściekł się, że (kobieta – red.) nie chce z nim zostać i wyżył się na moim samochodzie. Wysiadłem do niego i groził że jak nie wrócę do auta to mnie pobije. Też się skończyło wezwaniem policji" – relacjonuje kierowca (film z tego zdarzenia można obejrzeć pod artykułem).
Osobną kwestią pozostaje podejście firmy taksówkarskiej, która zdaniem naszego rozmówcy „robi zbyt mało, żeby zapewnić bezpieczeństwo”. W przypadku przejazdu na ul. Lazurową klient miał skorzystać z kursu zamówionego przez inną osobę. W tej sytuacji, jeśli zostanie zablokowany profil w aplikacji, to nie agresywnego mężczyzny.
Jak natomiast firma taksówkarska radzi sobie z klientami, którzy wybrali płatność gotówkową, a nie mają zamiaru zapłacić? "Przysługuje rekompensata do 20 zł, tylko 3 razy w roku. Czyli np. gdy mamy przejazd za 100 zł i klient nie zapłaci to i tak zabiorą kierowcy 30%+vat prowizji od tego przejazdu, a oddadzą 20 zł, bo taki jest limit" – tłumaczy pan Grzegorz.
Komentarze (10)
Dodaj swój komentarz