Jak mówi rzecznik, na Warmii i Mazurach jest zatrudnionych 1,3 tys. funkcjonariuszy PSP, w tym również kobiety: - Praktycznie w każdej komendzie na terenie województwa toczą się nabory.
W regionie także ponad 500 jednostek ochotniczych straży pożarnych.
- Pożary to jest tylko ok. 25% naszych wszystkich interwencji. Nasze spektrum jest bardzo szerokie – od kota na drzewie do likwidacji poważnych awarii – tłumaczy Różański.
Młodszy brygadzista apeluje o rozsądek oraz odpowiedzialność.
- 94% przypadków pożarów na terenach nieużytków czy leśnych – to jest nieodpowiedzialna lub przypadkowa działalność człowieka – podaje Różański. - Powinniśmy słuchać naukowców, którzy już dawno udowodnili, że wypalona trawa, którą w ten sposób chcemy "użyźnić", daje skutek odwrotny. To miejsce jest później wyjałowione na kilka lat.
Strażacy kilka godzin w ciągu dnia odbywają szkolenia.
- Ludzie uciekają od niebezpieczeństwa, bardzo dobrze, a my idziemy "pod prąd" – powiedział Różański. - Musimy zadziałać, aby zlikwidować zagrożenie, które powstało. To jest wpisane w nasz zawód.
I dodaje: - Dążymy do tego, żeby 15 min to był maksymalny czas dojazdu – podkreśla funkcjonariusz.
Różański przypomina także o czujnikach tlenku węgla, które mogą uratować życie.
Na częstotliwość interwencji strażaków wpływają także zmiany klimatyczne.
Inne poruszone podczas rozmowy kwestie:
- udział regionalnych funkcjonariuszy straży pożarnej w trakcie pożaru w Biebrzańskim Parku Narodowym oraz na terenach powodziowych w 2024 roku,
- wyposażenie warmińsko-mazurskiego oddziału PSP,
- profilaktyka przeciwpożarowa
Komentarze (0)