Sprawa dotyczy bramy wejściowej do tamtejszego kościoła. Znajdują się na niej tablice w języku niemieckim z płaskorzeźbami, przedstawiającymi głowy żołnierzy z charakterystycznymi niemieckimi hełmami, pod którymi znajdują się żelazne krzyże. Brama w postaci pomnika, postawiona została w tym miejscu, doskonale widocznym od strony szosy, dla upamiętnienia poległych żołnierzy, mieszkańców Bartąga, w okresie wojny 1914-1918 roku. Bulwersujący jest dla mnie fakt, że do dnia dzisiejszego widoczne są na tych ziemiach, odebranych Polsce w wyniku pierwszego rozbioru w 1772 roku i zwróconych w 1945 roku, niezliczone efekty germanizacji, a praktycznie brak jest śladów nawiązujących do istnienia polskości przedrozbiorowej i rozbiorowej. Te tablice są tego niezbitym dowodem, ponieważ nie są nawet dwujęzyczne. Należy pamiętać, że język niemiecki był na tych terenach językiem okupanta, więc dlaczego mamy go teraz używać? W 2006 roku tablice zostały skradzione i była szansa przeniesienia całego pomnika, bo tak tę bramę należy nazwać, w inne mniej widoczne miejsce. Jednakże władze Bartąga, prawdopodobnie za pieniądze polskich podatników, odtworzyły go w pierwotnym kształcie i miejscu, a przecież można było go wykonać w wersji, jak już wspomniałem wcześniej, chociażby dwujęzycznej. Jak widać twórcy i działacze hakaty triumfują po dziś dzień na tych terenach. Wtedy jednak ludzi używających języka polskiego brutalnie dyskryminowano, a dzisiaj już nie.
Sądzę, że upamiętnianie żołnierzy armii zaborczej, w której interesie nie leżało istnienie polskości na tych terenach, jest postępowaniem wysoce niepatriotycznym! Jeżeli już to robimy, to dodajmy przynajmniej komentarz, dla kolejnych pokoleń, że żołnierze ci, często z polsko brzmiącymi nazwiskami, nie walczyli o sprawę polską, ale naszego zaborcy. Dla wyjaśnienia należałoby dodać, że w 1861 roku, czyli w okresie przed wprowadzeniem w życie okrutnej polityki germanizacyjnej, w Bartągu na 447 mieszkańców, aż 385 mówiło po polsku. Nie sądzę, że obywatele tej miejscowości wiedzą o tym, bo inaczej pewnie nie fundowaliby kolejnej tablicy w języku niemieckim. Dla uściślenia, ludność Bartąga stanowili w większości Słowianie z Mazowsza, a nie germanie.
Wielkim nieszczęściem dla Warmii, co niestety widać do dzisiaj, było przegranie przez Polskę plebiscytu w 1920 roku, co spowodowało dalsze zniemczenie tych ziem. Porażka plebiscytowa nie miała jednak związku ze słabością polskości na tych terenach, ale z trudną sytuacją Wojska Polskiego w wojnie z Rosją Sowiecką. Ówczesny rząd RP miał na głowie dużo ważniejsze problemy, więc plebiscyt niestety nie stanowił dla niego sprawy priorytetowej w tym okresie, co Niemcy sprytnie wykorzystali na swoją korzyść. Nie zapominajmy o tym, że ziemie te są naszymi ziemiami, a nie niemieckimi i my tu jesteśmy gospodarzami. Nie zapominajmy też, że te ziemie nam zwyczajnie zrabowano i nie musimy pielęgnować kultury naszego najeźdźcy, bo niby dlaczego. Potrafmy dbać o nasz honor i naszych przodków, którzy często przelewali krew za istnienie polskiego narodu, jego kultury i języka.
Napiszę jeszcze dlaczego ta sprawa mnie tak zbulwersowała. Pochodzę z Torunia, miasta, które w 1920 roku dało dowód jak silna może być polskość na terenie, na którym brutalnie wynaradawiano Polaków. Nie muszę chyba o tym pisać. Od roku mieszkam w Olsztynie i tak się złożyło, że moją gminą, do której będę odprowadzał podatki, ma być Stawiguda, do której należy wieś Bartąg, a kościołem parafialnym jest właśnie kościół pw. Św. Jana Ewangelisty i Opatrzności Bożej w Bartągu. Na dodatek moja córka, którą chcielibyśmy ochrzcić w tym roku, miałaby być ochrzczona właśnie w nim, gdzie symbole niemieckiego militaryzmu i efekty germanizacji dalej istnieją. Jako Polak powiedziałem temu stanowcze NIE!
Komentarze (13)
Dodaj swój komentarz