- Nie ma żadnego chodnika na całym odcinku od ulicy Jeziornej do ulicy Rybaki. Czy ktokolwiek myśli o tym, jak mieszkańcy osiedla, dzieci idące do szkoły mają się przemieszczać? Kto odpowie za tragedię, do której przy takim stanie rzeczy – kiedy dzieci lawirują między samochodami - z pewnością dojdzie? - pisze Pan Bogusław.
Podobny problem za pomocą Platformy Konsultacji Społecznych zgłosił inny mieszkaniec osiedla.
Jak całą sprawę komentuje MZDiM, który sprawuje przecież kontrolę nad wykonawcą przebudowy?
- Rzeczywiście to, co działo się na prawym chodniku (patrząc od ronda do wiaduktu), było – delikatnie mówiąc – niefortunnym rozwiązaniem. Zażądaliśmy od wykonawcy i inżyniera kontraktu wyjaśnienia tej sprawy. Zaznaczyliśmy też, że w warunkach prowadzenia prac jest wyraźne zastrzeżenie o takim prowadzeniu robót, by możliwe było swobodne i bezpieczne poruszanie się pieszych w rejonie budowy – informuje na platformie rzecznik MZDiM, Paweł Pliszka.
Od początku przebudowy Bałtyckiej, mieszkańcy okolicznych bloków skarżą się, że zabiera się im nie tylko zwężone i tak do minimum chodniki, ale również ustawiane są znaki, które wprowadzają chaos. Idąc z Likus nad Jezioro Długie – widoczne są znaki nakazujące przejście na drugą stronę ulicy, gdzie przejście... nie jest możliwe, bo pracuje tam ciężki sprzęt. Przejście dla pieszych przez ulicę prowadzącą do bloków przy Bałtyckiej 5 i 7 otoczone jest teraz wykopami. Piesi muszą więc narażać się za każdym razem, kiedy wybierają się na przystanek autobusowy, czy choćby do pobliskiego sklepu.
Drogowcy obiecywali czuwać nad przebiegiem prowadzonych przez wykonawcę prac. Najwyraźniej jednak słabo im to wychodzi. Kto odpowie za tragedię, która jest tu nieunikniona?
Komentarze (1)
Dodaj swój komentarz