Dane statystyczne często nie pokazują prawdziwego problemu. Wciąż wiele osób mieszkających w innym, większym mieście, czy za granicą ma meldunek na Warmii i Mazurach przez co problem wyludnienia staje się mniej widoczny.
Jak wynika z badań księga Bielawnego, do których dotarła ''Rzeczpospolita'', od 2004 roku w archidiecezji warmińskiej ubyło aż 17,5 procent ludności.
Dane statystyczne pokazują, że mieszka tu 674 tys. osób, to jednak tylko dane meldunkowe. W rzeczywistości – jak wynika z badań księdza Bielawnego – w archidiecezji warmińskiej żyje 556 tys. osób.
Ludzie uciekają głównie za granicę: do Anglii, Irlandii, Norwegii, ale i do większych miast, gdzie znajdują pracę i perspektywy.
To głównie ludzie młodzi, jednak zdarza się również tak, że uciekają całe rodziny, ściągając później sąsiadów, dalszą rodzinę. W ten sposób – jak powiedział ''Rzeczpospolitej'' ksiądz Bielawny, wiele warmińsko-mazurskich wiosek pustoszeje.
Jak wynika z danych przedstawionych przez ''RZ'' największy ubytek ludności ksiądz Bielawny odnotował w Kętrzynie (ubytek ludności 37,9 proc.), Reszlu (30,3 proc.), czy Jezioranach (28,1 proc.).
Postępujące bezrobocie i zacofanie większości warmińsko-mazurskich wsi sprawia, że ludzie którzy opuścili dom rodzinny i wyjechali do innego miasta, czy kraju nie myślą o powrocie.
Komentarze (3)
Dodaj swój komentarz