Dziś jest: 19.04.2024
Imieniny: Adolfa, Leona, Tymona
Data dodania: 2010-02-19 13:34
Ostatnia aktualizacja 2014-07-15 11:41

Jarosław Krawczyk

Biznesmen w samorządzie

Przewodniczący Rady Miasta Olsztyna, Zbigniew Dąbkowski, to postać niewątpliwie barwna. Przedsiębiorca właściciel wielkiej piekarni, zapalony narciarz, olsztynianin z wyboru.

reklama
- Moje związki z Olsztynem rozpoczynają się w roku 1977 gdy przyjechałem tu na studia. Zostałem wtedy kortowskim żakiem na kierunku technologia żywności. Wcześniej, wraz z rodzicami, mieszkaliśmy w Biskupcu. Urodziłem się zaś w Kolnie, wsi gminnej pomiędzy Biskupcem i Reszlem. Podstawówkę ukończyłem jeszcze w Kolnie, a liceum w Biskupcu. Studiowanie w Kortowie było dla mnie jakimś wyzwaniem i marzeniem. A zawód wtedy wyuczony wykonuję do tej pory. Najbardziej zaś ceniłem sobie zajęcia z profesorami Zbigniewem Śmietaną, Janem Kiszą i Witoldem Kozikowskim. W tym czasie zaś dziekanem wydziału był profesor Janusz Budny. Chyba nie byłem najgorszym studentem jeśli profesor Kisza proponował mi przejście na indywidualny tok studiów, a naukę ukończyłem z wyróżnieniem otrzymując granatowy dyplom. Tu także poznałem swoją późniejszą żonę, również studentkę technologii żywności, Mirosławę Marię.
Od początku studiów Zbigniew Dąbkowski został też studenckim działaczem. Już na drugim roku wybrano go starostą grupy. Był także działaczem uczelnianych struktur związku studentów. Od trzeciego roku studiów został szefem studenckiej Rady Wydziału. Działania w środowisku uczyły go sprawowania funkcji publicznych.

 
- W tym czasie działaliśmy w strukturach studenckich z obecnym posłem, a także wcześniejszym prezydentem Olsztyna, Januszem Cichoniem, obecnym prezesem olsztyńskiego Społem, Stanisławem Turkiewiczem. W roku 1982 ukończyłem studia. Byłem już po ślubie i trzeba było miarkować jakby tu najlepiej zarobić na rodzinę. Przy aktywnym wsparciu teściów, doszedłem do wniosku, że dobrze byłoby wyjechać w rodzinne strony żony. I tak na trzy lata zamieszkałem podbiałostockich Łapach. Od razu stałem się tam prywatnym przedsiębiorcą – zacząłem wytwarzać suche wafle czyli andruty. Prawie całą produkcję sprzedawałem w Warszawie. Dawało to wtedy całkiem godziwe zyski. I nie trzeba było się absolutnie martwić o rynek zbytu. Wtedy wszystko co się wyprodukowało prawie na pniu się sprzedawało. Taki był komunizm.


Po trzech latach Dąbkowscy postanowili wrócić do Olsztyna. W Łapach nie widzieli już dla siebie perspektyw. A oprócz tego tu, na Warmii i Mazurach, zostawili wszystkich swoich znajomych ze studiów. Jakoś ich ciągnęło by te stare kontakty odnowić. Kupili domek na Zielonej Górce, ale Zbigniew nadal jeszcze prowadził działalność w Łapach. Chodził jednak wytrwale do olsztyńskiego ratusza, do wydziału handlu, po poradę jaką branżę w produkcji żywności by mu polecali tu na miejscu. Oni sugerowali wodę gazowaną. Na Zielonej Górce nie było jednak wtedy kanalizacji. Produkowanie więc wody przy własnej posesji byłoby mocno utrudnione.


- Jakoś zgadałem się z kolegą, że może piekarstwo byłoby dobrym pomysłem. I tak się stało. Co prawda przez jeszcze dwa lata dojeżdżałem do Łap, nadal doglądając tam biznesu, ale w roku 1987 uruchomiłem, największą wtedy w Olsztynie, piekarnię. W czasie tych dwóch lat, gdy prawie nie wysiadałem z samochodu pomiędzy Olsztynem, Łapami i Warszawą, bardzo w prowadzeniu biznesu pomagał mi teść, który doglądał na bieżąco produkcji andrutów.
Na wybudowanie piekarni w Olsztynie poszły wielkie kredyty.


- Pocieszałem się, że przecież kredyty i tak potem zje inflacja i zwrócę o wiele mniej (w wartości realnej) niźli wziąłem. Takie to były socjalistyczne przemyślenia. W tym czasie jednak przyszły zmiany ustrojowe. Leszek Balcerowicz kazał wszystkim (także kredytobiorcom) zaciskać pasa. Udało mi się dosłownie w ostatniej chwili wszystkie zadłużenia spłacić. Uniknąłem więc zabójczego dla innych przeszacowania zadłużenia. I wtedy nagle człowiek wpadł w jakąś taką pustkę. Biznes szedł prawie sam, a ja nabrałem ochoty na działalność społeczną. Na początek zacząłem realizować się w zarządzie olsztyńskiego Cechu Rzemiosł Różnych i również w Zarządzie wojewódzkiej Izby Rzemieślniczej. Potem wybrano mnie na przewodniczącego komisji egzaminacyjnej do zawodu czeladnik - mistrz piekarstwa. Zaś przed drugimi już wyborami samorządowymi, w roku 1994 wszedłem do komitetu wyborczego rzemieślników i przedsiębiorców. Pamiętam wyznaczono mi tam piąte miejsce na liście. To nie przeszkodziło w zostaniu radnym miejskim. Początkowo byliśmy w opozycji do ówczesnej władzy. Byliśmy wtedy z moim późniejszym kolegą partyjnym, Januszem Cichoniem w dwóch przeciwnych obozach. Rychło jednak platforma współdziałania władz miejskich została rozszerzona o naszą grupę. Ja zaś przejąłem po Januszu Cichoniu (który został wtedy wiceprezydentem) przewodniczenie komisji ekonomicznej Rady Miasta. Rychło wstąpiłem także do Unii Wolności. Nie powiem, pociągały mnie wtedy te wielkie nazwiska w czołówce partyjnej. Kuroń, Mazowiecki, Geremek…to było towarzystwo jakim można się było tylko szczycić.


Po wyborach 1998 roku znów wybrano Dąbkowskiego przewodniczącym komisji. A Janusz Cichoń wtedy został prezydentem miasta. A w 2002 roku partia wysunęła Zbigniewa Dąbkowskiego do kandydowania na prezydenta miasta i równolegle do Rady Miasta. Miał trzeci wynik wyborczy, tuż za Jerzym Szmitem. Prezydentem zaś został wtedy Czesław Jerzy Małkowski.


- Zostałem w samorządzie olsztyńskim po raz pierwszy przewodniczącym Rady Miasta. Po czterech latach wystartowałem jeszcze raz, już jako kandydat Platformy Obywatelskiej, na prezydenta Olsztyna. I znów trzecie miejsce i znów stanowisko …przewodniczącego Rady. I chyba to była już moja ostatnia próba zostania prezydentem. Elektoratowi nie należy się bowiem narzucać. A stanowisko przewodniczącego Rady traktuję także bardzo poważnie. Tym bardziej, że w wyborach do samorządu uzyskałem drugi wynik, tuż za startującym również na radnego, prezydentem Małkowskim.


Przez cały okres pracy samorządowej rozwijała się także firma „Dąbkowski”.
- Zawdzięczam to przede wszystkim ludziom, których tam zatrudniłem. Oni nawet pod nieobecność szefa i właściciela wiedzieli co robić. Takie kadry to skarb. Tym bardziej, że firma ciągle się rozwijała. W połowie lat dziewięćdziesiątych skończyły się możliwości rozbudowy na Zielonej Górce. Postanowiłem więc przenieść zakład na ulicę Augustowską. Wprowadziliśmy się do nowych obiektów w roku 1996. Przy wyposażeniu pomieszczeń firmy bardzo skorzystałem z funduszy PHARE. Dostałem wtedy 100 tysięcy dolarów dotacji na rozwój firmy. To było jak obecne dotacje unijne, o których wtedy jeszcze nikt nie marzył.


Po kolejnych rozbudowach firma zajmuje dość ugruntowane miejsce w biznesowym pejzażu Olsztyna. Nie dość, że to jedna z największych piekarń w mieście to na dodatek z własną, gęstą siecią sklepów firmowych.


- Może w związku z tym moim rozdwojeniem pomiędzy biznesem i polityką jakbym nie zauważył, że dorosły moje córki. A prowadzenie piekarni to na dodatek specyficzne godziny pracy – gdy inni śpią, to ja pracuję i na odwrót. O urlopie mogłem sobie co najwyżej pomarzyć. Trzeba było być na miejscu bo inaczej pewnie bym tego biznesu nie utrzymał. A, gdy tylko pojawiła się jakaś wolna chwila, to pędziłem do ratusza. Żona więc praktycznie sama wychowywała nasze córki. Jestem jej za to bardzo wdzięczny. W pewnym momencie spostrzegłem, że nie można całego życia spędzić w pracy. Większość obowiązków przekazałem swojej coraz lepszej załodze. Mogłem więc z całą rodziną wyjeżdżać na wakacje. I te zimowe i letnie. Na narty lubię jeździć głównie w Alpy. Tam można oddać się jeżdżeniu, a nie staniu w kolejce do wyciągu, jak to się często dzieje w Zakopanem. Zresztą na nartach jeździmy całą rodziną. To pozwala odczuwać wspólną radość z takiej formy wypoczynku.


Teraz jednak te narty stały się rzadsze. Dąbkowscy starają się jak najczęściej latać do… Ameryki. Tam bowiem mieszka od sześciu już lat, starsza, 27 – letnia obecnie córka, Kamila. Wyjechała do USA na wymianę rotariańską, tam ukończyła szkołę średnią oraz studia na Montclair State University  oraz tamże MBA w zakresie International Business. I postanowiła zostać w USA.


- W tym roku nasza starsza wychodzi za mąż za…Amerykanina. Jakoś będzie nam do niej bardzo daleko, do tego New Jersey. Tęsknimy już teraz.
Młodsza córka, 23 – letnia Natalia, mieszka w Warszawie i też jakoś nie pali się do powrotu do Olsztyna. Tym bardziej, że pozostał jej jeszcze rok studiów w Wyższej Szkole Psychologii Społecznej – psychologia mediów. Ale Zbigniew Dąbkowski ma ciągle nadzieję…


-…jak się już ja zestarzeje, a córki już znudzą się tym wielkim, warszawsko – amerykańskim, światem to któraś z nich postanowi wrócić i wziąć we władanie rodzinną piekarnię. A może nawet zechcą kontynuować ojcowską karierę polityczną. Bylibyśmy też szczęśliwi gdyby udało się pojechać na narty wraz z całą rodziną: córkami i ich …dziećmi. Bo w pewnym wieku to człowiek zaczyna marzyć wręcz o tych wnukach.


Wysłuchał: Krzysztof Szczepanik 

Źródło: www.europamaxima.eu

Galeria

Komentarze (9)

Dodaj swój komentarz

  • ...warszafiak... 2011-04-05 18:46:11 89.171.*.*
    Szacunek dla Pana, Panie Dąbkowski. Dobre czasy i okoliczności były na rozwój własnego przedsiębiorstwa, zwłaszcza gdy dolarami pomagali teściowie, trzeba wykorzystywać szanse, które przynosi los. Ale tą młodszą córę to Pan jeszcze szacunku do życia i ludzi nauczyć musi, bo dziewczyna wyżej sra niż dupę ma. Rodzice ze wsi pochodzą (i szacunek im za to), a ta taką warsziawianke zgrywa, że wstyd tylko rodzinie przynosi. pozdrawiam
    Odpowiedz Przenieś Oceń: 0 0
  • MAZUR 2010-04-26 21:06:47 188.147.*.*
    TYLKO TAC MAJĄ PRAWO DO ŻYCIA A LUD LICZY SIĘ TYLKO CO 4 LATA WIĘC WYBIERZMY MĄDRZE TO MY DECYDUJEMY TYLKO NIE PRZED TELEWEIZOREM
    Odpowiedz Przenieś Oceń: 0 0
  • .xyz 2010-03-30 13:07:10 83.9.*.*
    Ale marketing..wstyd ..fuj... <brawo>
    Odpowiedz Przenieś Oceń: 0 0
  • ol 777 2010-03-22 20:41:57 88.156.*.*
    Ale marketing..wstyd ..fuj...
    Odpowiedz Przenieś Oceń: 0 0
  • idą wybory 2010-02-21 18:18:16 89.228.*.*
    widać, widać :) to już drugi artykuł na tej stronie o Panie z Rady Miasta
    Odpowiedz Przenieś Oceń: 0 0
  • IPN 2010-02-21 12:40:00 83.29.*.*
    Może pan redaktor Szczepanik (autor artykułu) ma jakiś deal z panem przewodniczącym? Wszak wybory coraz bliżej :)
    Odpowiedz Przenieś Oceń: 0 0
  • Żenada 2010-02-21 10:10:51 83.9.*.*
    Co za żenujące zdjęcia i wogóle czy olsztyn.com.pl nie ma lepszych tematów niż radny w debilnym kapeluszu? a może jakaś reklama jest grana?
    Odpowiedz Przenieś Oceń: 0 0
  • Olsztyniak80 2010-02-19 18:18:13 83.11.*.*
    ee tam - ważne, że biznes się kręci :) nie ma to jak zaopatrywać w pieczywo jako właściciel piekarni miejskie przedszkola i szkoły, którymi jako radny się zarządza. Wybitna przedsiębiorczość :)
    Odpowiedz Przenieś Oceń: 0 0
  • wyborca 2010-02-19 14:02:43 83.23.*.*
    Tatuś tak rządzi miastem, że własne dzieci nie chcą wracać do Olsztyna. Brawo, brawo.
    Odpowiedz Przenieś Oceń: 0 0

www.autoczescionline24.pl
Przedszkole Warszawa Radość