W sprawie niedzielnego referendum powstało spore zamieszanie. Wielu Polaków nie wie, czym jest to referendum i nie rozumie, o co tak naprawdę będą pytani 6 września. Ci, którzy rozumieją ideę są podzieleni na tych, którzy mówią o wielkim święcie demokracji, inni wprost o marnotrawieniu pieniędzy podatników.
Również w Olsztynie, Michał Wypij znany jako działacz Polski Razem Zjednoczonej Prawicy, przekonywał nielicznie zgromadzone lokalne media, o tym jak ważne jest uczestnictwo w niedzielnym wydarzeniu. W swoich ulotkach zamieścił nawet zestawienie Polski i Wielkiej Brytanii pod względem frekwencji w wyborach i PKB na mieszkańca pokazując wpływ jednego elementu na drugi. Polska na tym zestawieniu znacznie traci uzyskując niższą frekwencję i znacznie niższy przydział PKB na mieszkańca.
Tymczasem według CBOS swój udział w referendum zapowiedziało zaledwie 30 procent Polaków, co oznacza, że jego wynik – jeśli frekwencja rzeczywiście wyniesie poniżej 50 procent - nie będzie miał mocy wiążącej.
Przypomnijmy, że koszt organizowania referendum w kraju to około 100 mln złotych z kieszeni podatników. Tymczasem już 6 września wchodzi w życie ustawa o petycjach. Tym samym zyskamy prawo, które pozwoli w dużo prostszy i tańszy sposób wpływać na władze i jej decyzje.
***
6 września w referendum odpowiemy na trzy pytania:
Czy jest Pani/Pan za wprowadzeniem jednomandatowych okręgów wyborczych w wyborach do Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej?”.
„Czy jest Pani/Pan za utrzymaniem dotychczasowego sposobu finansowania partiipolitycznych z budżetu państwa?”.
„Czy jest Pani/Pan za wprowadzeniem zasady ogólnej rozstrzygania wątpliwości co do wykładni przepisów prawa podatkowego na korzyść podatnika?”
Komentarze (1)
Dodaj swój komentarz