Sąsiad donosy pisze
Skontaktował się z nami pan Robert (imię zmienione – red.). Mężczyzna prowadzi w Mikołajkach restaurację, klub muzyczny i cukiernię. W sezonie zatrudnia około 50 osób. Od pewnego czasu częściej niż doglądać biznesu, musi jednak odpowiadać na skargi swojego sąsiada.
- Sprowadził się kilka lat temu i na początku był spokój. Po pewnym czasie się uaktywnił. Nagle zaczęła przyjeżdżać policja, zaczęły się kontrole sanepidu. Mikołajki to małe miasto, znamy się, więc szybko usłyszałem, że za interwencje odpowiada O. - opowiada nam pan Robert.
Jak wylicza przedsiębiorca tylko w ostatnich trzech latach jego sąsiad wystosował zawiadomienia do: sądów i prokuratur, premiera, ministerstw, posłów, senatorów, ABW, CBA, wojewody, NIK-u, władz samorządowych, nadzoru budowlanego, straży pożarnej, urzędów skarbowych, fundacji czy wspólnoty mieszkaniowej.
Mikołajki z lotu ptaka
O. jest byłym policjantem i to doświadczenie ma się przydawać w prawnych sporach. Gdy do pana Roberta przeszedł kontroler z sanepidu i nie zakończył postępowania mandatem, O. napisał skargę na szefa kontrolera w Mrągowie. Gdy i to nic nie dało, sąsiad skierował sprawę do sądu.
- Zazwyczaj O. bierze udział w rozprawach i występuje jako oskarżyciel posiłkowy. On zadaje pytania, powołuje świadków. Nic go to nie kosztuje. Tylko raz w Olsztynie sędzina obciążyła go kosztami. Traktuje to jako sport. Po jednej z rozpraw podszedł do mojego adwokata i powiedział: dobry z ciebie zawodnik, była dobra walka – twierdzi nasz rozmówca
Skargi, odwołania, przegrane sprawy i od nowa
Kolejnymi skargami O. ma paraliżować działalność lokalnego przedsiębiorcy na wielu poziomach. Ot, choćby postawienie ogródka restauracyjnego.
- W tamtym roku uzyskałem wszystkie zgody i postawiłem ogródek. Pan O. wszystko obfilmował i zgłosił mnie do starostwa, nadzoru budowlanego i konserwatora zabytków. Przyszła kontrola z nadzoru budowlanego. Stwierdzono, że wybudowałem się tak jak należy. Dwa dni później przyjechała policja i zabezpieczyła monitoring na zlecenie wydziału do sprawy korupcji z Olsztyna, ponieważ O. „zapodał mnie”, że skorumpowałem urzędnika od nadzoru budowlanego. I tak właśnie działa - do zmęczenia – mówi pan Robert.
Nim emerytowany policjant postanowił spędzać jesień życia przy promenadzie w Mikołajkach, postawienie ogródka (wraz z uzyskaniem wszystkich pozwoleń) zajmowało przedsiębiorcy miesiąc. Teraz formalności się przeciągają kilka razy dłużej, co paraliżuje prowadzenie biznesu.
Jest też klub muzyczny. Jego właścicielem nasz rozmówca jest od 2010 roku. Lokal znajduje się na parterze w budynku wspólnoty mieszkaniowej, której członkami są skłóceni sąsiedzi. Klub to dźwięki i te w pewnym momencie również miały zacząć przeszkadzać O.
- W jedne wakacje zawołał policję, że jest głośno. Policja przyjechała, stwierdziła, że nie jest głośno i pojechała. Bo nie jest głośno: są drzwi, osiem metrów korytarza, kolejne drzwi i dopiero jest sala. Żadnych okien. Ale we wrześniu O. przyszedł na komendę i zgłosił, że w weekendy przeszkadzałem mu głośną muzyką. Pan O. ma cztery kamery w oknach i na balkonie, którymi kręci cały czas, a potem dokumentuje zgłoszenia.
W związku z „głośnym klubem muzycznym” pan Robert miał założone trzy sprawy w sądzie. Wszystkie trzy wygrał. Nie było to jednak łatwe, ponieważ O. się odwoływał i składał kolejne zawiadomienia.
Przykładowo, wyrok uniewinniający pana Roberta, wydany przez Sąd Rejonowy w Mrągowie 22 kwietnia 2024 roku, został zaskarżony przez O. W lipcu tego samego roku sprawą zajął się Sąd Okręgowy w Olsztynie, którzy utrzymał rozstrzygnięcia sądu I instancji.
W uzasadnieniu czytamy: wersja podawana przez oskarżyciela posiłkowego O., co do tego, że w tych konkretnych datach organizowane w lokalu obwinionego dyskoteki i odtwarzana muzyka rzeczywiście zakłócała mu spoczynek nocny nie została w obiektywny sposób potwierdzona (…). Z zeznań policjantów wynikało bowiem, że gdy przyjeżdżali na miejsce zdarzenia muzyka nie była głośna, a na ich prośbę jeszcze była ściszana.
Wobec przegranej w sądzie O. się jednak nie zrażał i w tym samym rok złożył kolejne zawiadomienia odnośnie zakłócania spokoju przez głośną muzykę.
- Pod koniec 2024 roku pan O. złożył kolejnych kilkanaście zawiadomień na policję. Sytuacja momentami wygląda tak, że cały posterunek pracuje na niego. Policjanci mają już go dość. Tak samo w urzędzie miasta w Mikołajkach. „Kiedy ja mam pracować, jak muszę ciągle odpowiadać na pisma O.?” - powiedziała mi jedna z urzędniczek, a niedługo później poszła na zwolnienie - relacjonuje mikołajski przedsiębiorca i dodaje, że w miejscowym ratuszu ma być specjalny pokój, w którym składają wszystkie dokumenty od pana O.
Zapytaliśmy policję czy odnotowuje zwiększoną liczbę zgłoszeń dotyczących zakłócania spokoju w lokalach przy al. Kasztanowej w Mikołajkach. Podkom. Paulina Karo z Komendy Powiatowej Policji w Mrągowie powołała się jednak na możliwość naruszenia dóbr osobistych i odmówiła szczegółowych informacji.
- Jednocześnie informuję, że nie prowadzimy statystyk dotyczących liczby zgłoszeń dokonanych przez konkretne osoby, jak również nie gromadzimy szczegółowych danych dotyczących sposobów zakończenia interwencji zgłaszanych przez konkretną osobę w wybranym czasie – stwierdziła policjantka.
Dodać należy, że nie pytaliśmy o konkretną osobę, ale okoliczności i częstotliwość interwencji w konkretnej lokalizacji.
O to, czy O. swoimi zgłoszeniami ma paraliżować pracę miejscowych posterunków zapytaliśmy też w Komendzie Wojewódzkiej Policji. W odpowiedzi zostaliśmy zapewnieni, że nic takiego nie ma miejsca.
- Policjanci mrągowskiej komendy pełnią służbę bez utrudnień, odpowiadając na każdą zgłoszoną im interwencję. Wykrywanie przestępstw i wykroczeń oraz ściganie ich sprawców jest jednym z podstawowych zadań Policji i jest ono realizowane bez względu na liczbę zgłoszeń – czytamy.
Koncesją i kotletami
Kolejną amunicją, którą O. ma próbować "zestrzelić" przedsiębiorcę z promenady w Mikołajkach, jest kwestia koncesji na sprzedaż alkoholu.
- Pisał w tej sprawie do SKO chyba przez półtora roku. W końcu przyznano mu rację i w środku wakacji zabrano mi koncesję dla restauracji i klubu. Odwołałem się do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. Po półtora roku przyznano mi rację i koncesja została przywrócona.
O. nadal ma jednak starać się o odebranie koncesji panu Robertowi. - Na ostatniej sprawie, którą w Olsztynie przegrał, powiedział, że nie spocznie dopóki mi jej nie odbierze – twierdzi nasz rozmówca.
W sierpniu 2024 roku O. miał nagrać telefonem filmik, na którym słychać, jak w lokalu pana Roberta kucharz rozbija tłuczkiem schabowe. Następnie zgłosił policji, że posiłki są tam przyrządzanie za głośno. Na miejsce skierowano dzielnicowego.
- Powiedział, że jest na służbie i musi podjąć zgłoszenie. Zapytał, kto ubija kotlety. Odpowiedziałem, że musi zrobić dochodzenie i przesłuchać 50 pracowników. Skończyło się notatką z interwencji - wspomina pan Robert.
Podkom. Paulina Karo, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Mrągowie potwierdziła nam, że powyższa interwencja miała miejsce.
- Postępowanie w sprawie o wykroczenie zostało zakończone wydaniem wniosku o odstąpienie kierowania wniosku o ukaranie do sądu rejonowego po przeprowadzeniu czynności wyjaśniających ze względu na brak danych dostatecznie uzasadniających podejrzenie popełnienia czynu – informuje podkomisarz.
Wózeczek, szkło i detektyw
Nie samym sporządzaniem zawiadomień, skarg i odwołań żyje O. Jak się okazuje emerytowany policjant ma talent artystyczny. Spod jego ręki wychodzą kolczyki, pierścionki i inna biżuteria, którą następnie sprzedaje turystom odwiedzającym Mikołajki.
W Centralnej Ewidencji i Informacji o Działalności Gospodarczej (CEIDG) firma pana O. widnieje jako aktywna do września 2018 roku. Wobec tego handel, który prowadzi „mistrz”, jak z przekąsem określa sąsiada pan Robert, zgodnie z przepisami może być prowadzony na zasadzie nierejestrowanej działalności gospodarczej.
W roku 2025 limit przychodu w działalności nierejestrowanej wynosi 3499,5 zł miesięcznie. Rok temu było to 3225 zł. Wzrost kwoty powiązany jest ze wzrostem płacy minimalnej. Jak dużo w ciągu dnia jest w stanie zarobić ze swojego wózka O.? Temu postanowił przyjrzeć się pan Robert i wynajął agencję detektywistyczną.
Pierwszy raport, który udostępnił nam przedsiębiorca pochodzi z 2023 roku. Dokument zawiera dziesiątki zdjęć i obejmuje sierpniową działalność mobilnego sklepiku artysty. Na fotografiach widzimy O. w białym t-shircie i charakterystycznym kapeluszu moro. Wokół wózka „mistrza” roi się od klientów.
Detektywi ustalili, że tylko podczas czterech dni sierpnia O. miał dokonać 92 transakcji. Przyjmując, że średnia wartość transakcji to 100 zł, w czasie trwania obserwacji dokonano sprzedaży na kwotę 9200 zł, co daje średnio 2300 zł dziennie – czytamy w raporcie. W ciągu dwóch wakacyjnych miesięcy to przeszło 142 tys. zł.
Rok temu w maju detektywi na zlecenie pana Roberta ponownie pojawili się w Mikołajkach. Tym razem podczas sześciu majowych dni (2, 3, 5, 18, 30 i 31) odnotowano 75 transakcji. Znowu przyjmując średnią kwotę sprzedaży na 100 zł (ceny biżuterii wahają się od 30 do 250 zł), „mistrz” miał zarobić 7500 zł w sześć dni roboczych.
Zdaniem detektywów na podstawie zdobytych materiałów zachodzi podejrzenie, że O. działa na szkodę Skarbu Państwa nie uiszczając podatku dochodowego oraz podatku od towarów i usług (VAT), a także na szkodę ZUS-u.
O sprawie we wrześniu 2024 roku została powiadomiona m.in. skarbówka. O efekcie jej działań jednak się nie dowiemy, ponieważ „obowiązuje nas zachowanie tajemnicy skarbowej” - czytamy w korespondencji z US, którą udostępnił nam pan Robert.
„Całe g.wno poleciało mi do magazynu”
21 maja br. Sąd Rejonowy w Mrągowie skazał O. w postępowaniu karnym. Chodziło o wydarzenia z czerwca 2022 roku, kiedy wykuł rurę kanalizacyjną i zaślepił jej odpływ. Skutek był taki, że doszło do zalania lokalu pana Roberta. - Całe g.wno poleciało mi do magazynu - wspomina nasz rozmówca.
II Wydział Karny Sądu Rejonowego w Mrągowie uznał O. winnym złamania prawa budowlanego oraz zniszczenia cudzego mienia. Poza grzywnami mężczyzna został obciążony nawiązką na rzecz pokrzywdzonego w kwocie 7 035,60 złotych.
KOMPAS kontra burmistrz Mikołajek
O. z konsekwencją śle zawiadomienia nie tylko na przedsiębiorcę zza miedzy. Działając jako stowarzyszenie o nazwie Komitet Obrony Mieszkańców Przed Administracją Samorządową (KOMPAS) były policjant regularnie „przygląda się” decyzjom miejscowego ratusza, a w szczególności burmistrza Piotra Jakubowskiego. Oskarża go m.in. o zbyt bliskie kontakty z deweloperami zabudowującymi miasto czy też o nieprawidłowości w funkcjonowaniu browaru, którego właścicielem jest żona samorządowca.
Aktywność stowarzyszenia względem burmistrza dotyczy znaczącej części jego decyzji. Na początku br. KOMPAS złożył petycję o wstrzymanie budowy kompleksu basenów, stadionu wielofunkcyjnego oraz kompleksu edukacyjno-rekreacyjnego. Dokument skierowany do rady miejskiej, przesłano także do premiera, wojewody warmińsko-mazurskiego oraz Starosty Powiatowego w Mrągowie.
Rok temu O. alarmował z kolei, że miasto zgodziło się na wydzierżawienie nabrzeża za 18,5 tys. zł rocznie, podczas gdy według niego dzierżawa takiej powierzchni w samym centrum powinna kosztować nawet 250 tys. zł.
Na tapecie była też próba wygaszenia przez KOMPAS mandatu Rafała Karczmarczyka, miejskiego radnego, popierającego burmistrza. Powodem miało być naruszenie zakazu prowadzenia działalności gospodarczej z wykorzystaniem mienia komunalnego. Rada Miasta w Mikołajkach odrzuciła wniosek stowarzyszenia. Sprawa trafiła do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Olsztynie, który odrzucił skargę KOMPAS-u.
Urząd Miasta i Gminy w Mikołajkach z należytą starannością odnosi się do każdego zgłoszenia kierowanego przez mieszkańców oraz organizacje obywatelskie. W przypadku Stowarzyszenia „KOMPAS” nie sposób jednak nie zauważyć, że jego aktywność przybiera formę systematycznego podważania decyzji samorządu i wiarygodności osób publicznych (…) Działania podejmowane na taką skalę i z taką częstotliwością nie pozostają bez wpływu na rytm pracy urzędu oraz na przebieg kluczowych procesów administracyjnych
- skomentował sprawę burmistrz Jakubowski za pośrednictwem mediów społecznościowych.
Piotr Jakubowski jest włodarzem Mikołajek od ponad dwóch dekad. 7 kwietnia 2024 roku został wybrany na kolejną kadencję. Jakubowskiego poparło 63 procent mieszkańców, których KOMPAS, według medialnych wystąpień O., ma być głosem.
Aktualnie burmistrz Mikołajek (stoi przy barierce) sądzi się z O. (w tle)
Pan Robert złożył do starostwa w Mrągowie wniosek o rozwiązanie stowarzyszenia. W piśmie z lipca 2023 roku argumentował, że KOMPAS stosuje „pomówienia naruszające dobra osobiste”. Po zmianie władzy sprawa miała jednak zostać „odpuszczona”.
- Pani starosta Barbara Kuźmicka-Rogala podjęła decyzję, że sprawę przekazuje do Olsztyna. Sędzia nakazał dostarczyć KOMPAS-owi dokumenty. Ale w międzyczasie były wybory i zmieniła się władza. Temat odpuszczono - kwituje nasz rozmówca.
Dla sportu czy na zlecenie?
Jakie są motywacje O.? Chodzi o poczucie misji czy „zaprasza” kolejne podmioty na salę sądową „dla sportu”, jak stwierdził w rozmowie z naszym portalem pan Robert? A może „mistrz” jest elementem szerszej układanki i biznesowych zależności? Tutaj pojawia się wątek półwyspu Kusnort.
To kilkaset malowniczych hektarów wcinających się w jeziora Śniardwy i Mikołajskie. Jak w roku 2021 roku pisała "Polityka" poprzednim właścicielem tych terenów był Amerykanin. Chciał tam budować domy. Lokalne władze zablokowały jednak biznesmena. Przygotowano studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania, w którym Kusnort zdefiniowano jako tereny zielone.
Amerykanin musiał porzucić swoje urbanistyczne plany. Ziemię sprzedał Fundacji na rzecz Ochrony Przyrody i Wspierania Inicjatyw Ekologicznych (z Warszawy). Według ustaleń "Polityki", fundacja zaczęła dzielić ziemię (na Kusnorcie 78 ha, ok. 280 działek). Dlatego miejscowe władze przygotowały dla Kusnortu plan, który zabrania wszelkiej zabudowy. Kilka działek „ekolodzy” zdążyli jednak sprzedać.
Wśród właścicieli działek na Kusnorcie mają być m.in. promotor bokserski czy biznesmen z branży gastronomicznej. Polityka burmistrza Jakubowskiego, który od lat stanowczo opowiada się za ochroną półwyspu, ma nie podobać się obu panom.
- Deweloperzy, warszawskie grupy interesantów — to oni bez poszanowania dla przyrody dążą do zniszczenia bezcennej fauny i flory – stwierdził podczas minionej kampanii samorządowej Piotr Jakubowski.
Po wyborach 2024 roku wykonano kolejny krok w stronę ochrony półwyspu. Rada miasta przyjęła uchwałę o ustanowieniu zespołu przyrodniczo-krajobrazowego pod nazwą "Kusnort" o powierzchni 232,42 ha. Zakłada on m.in. zakaz wykonywania prac ziemnych trwale zniekształcających rzeźbę terenu, z wyjątkiem prac związanych z zabezpieczeniem przeciwsztormowym lub przeciwpowodziowym, albo budową, odbudową, utrzymywaniem, remontem lub naprawą urządzeń wodnych.
Uchwała została zaskarżona przez KOMPAS. O. zarzucał jej że "narusza przepisy prawa oraz konstytucyjne prawa obywateli, co uzasadnia jej uchylenie". WSA na początku br. odrzucił skargę.
Według naszego rozmówcy, O. ma się dobrze znać z jednym z warszawskich biznesmenów, który jest właścicielem gruntów na Kusnorcie.
Kim jest O.? Medialna kariera emerytowanego policjanta
Jak podaje portal Kurek Mazurski, O. urodził się w 1968 roku w Warszawie, tam też mieszkał wraz z żoną i dwojgiem dzieci. W szeregi policji wstąpił w 1990 roku. Na początku XX wieku jego kariera zawodowa związała się z Mazurami. Zamieszkał w Małdańcu i od sierpnia 2003 roku pełnił obowiązki Zastępcy Komendanta Powiatowego Policji w Szczytnie.
Jego szczycieńska kariera nie trwała jednak długo. Niespełna rok później został odwołany z funkcji. - Rozstanie to niespodziewane, biorąc pod uwagę, że jeszcze miesiąc temu publicznie opowiadał o swych planach i zamierzeniach, prowadzących do poprawy stanu bezpieczeństwa w powiecie – relacjonował Kurek Mazurski.
O. jest stałym gościem na salach sądowych
Komenda Powiatowa Policji w Szczytnie przekazała nam, że nie ma informacji o powodach odwołania O. ze stanowiska.
W roku 2006 O. brylował w ogólnopolskich mediach. Wszystko za sprawą głośnych spraw, kiedy policyjne radiowozy kursowały w prywatnych celach. Jak donosił „Dziennik”, wiceminister spraw wewnętrznych Marek Surmacz miał wysłać policjantów po hamburgery dla podróżującej pociągiem koleżanki z rządu, wiceminister pracy Elżbiety Rafalskiej.
Dobę później jeden z najbliższych współpracowników wiceministra Surmacza - Tomasz Serafin, dyrektor departamentu bezpieczeństwa publicznego, zażądał odwiezienia się do domu po alkoholowej imprezie. Na służby spadła krytyka.
Były dyrektor Departamentu w MSWiA oraz były komendant komisariatu kolejowego na Dworcu Centralnym, którzy wykorzystali służbowy radiowóz do celów prywatnych postanowili się bronić i o pomoc zwrócili się do Komitetu Obrony Policjantów.
Ten wyznaczył prawnika, którym okazał się O., ówczesny nadkomisarz z Komendy Głównej Policji. - Pan Serafin nie wykonywał czynności służbowych, to nie może odpowiadać dyscyplinarnie. Będziemy starli się wykazać że praktyka, która polega na takim użyczaniu radiowozów miała odgórne przyzwolenie wyższych przełożonych – tłumaczył w 2006 roku O., cytowany przez RFM FM.
Wysłaliśmy do O. kilka pytań dotyczących informacji, które uzyskaliśmy od pozostającego w sporze z nim przedsiębiorcy z Mikołajek. Nie doczekaliśmy się odpowiedzi. Podczas rozmowy telefonicznej O. stwierdził, że odpowie na nasze pytania, ale „na żywo”, podczas spotkania. Kiedy zbliżał się termin umówionej wizyty O. przestał jednak odbierać od nas telefon.
Komentarze (2)
Dodaj swój komentarz