Dziś jest: 18.04.2024
Imieniny: Apoloniusza, Bogusławy
Data dodania: 2014-12-24 12:44

Krzysztof Szczepanik

Dwururka czy obiektyw. Myśliwskie opowieści

Panujący łaskawie, do niedawna w pod braniewskich kniejach, leśniczy, Kazi­mierz Gawron (obecnie emeryt) kocha nie tylko las. To urodzony myśliwy i obserwa­tor zwierząt. A ze wszystkich lokatorów swoich zadrzewionych włości najwięk­szym sentymentem darzy dziki.

reklama

- To są najinteligentniejsze ze wszyst­kich mieszkańców polskich lasów – rozpoczął swą opowieść Gawron. - Dziki też spowodowały, że zostałem myśliwym, choć nigdy nie pociągało mnie zabijanie. Chcąc jednak upolować dzika, trzeba go najpierw przechytrzyć. Ustrzeliłem kiedyś, tego krewniaka domowej świni, tylko dla­tego, że pobiegłem wraz z naganiaczami. I nie zawiodłem się. Potężny knur, zamiast uciekać od hałasujących psów, w kierunku szpaleru myśliwych, obrał kierunek wprost przeciwny. Nacisnąłem spust, gdy ozdobio­ny okazałymi szablami łeb, był dosłownie pół metra ode mnie. Dziki okazują swoją inteligencję również podczas zmiany żero­wisk przez samice oraz ich potomstwo. Każda wataha ma swoją przywódczynię, której wszyscy bezwzględnie się podpo­rządkowują. W razie jakiegokolwiek nie­bezpieczeństwa przewodniczka najpierw stara się je poznać, a dopiero potem daje ewentualnie sygnał do odwrotu. Nigdy nie jest to bezładna ucieczka. Dziki boją się panicznie człowieka. Groźne są tylko sztuki ranne lub też lochy, niepokojące się o swoje potomstwo. Zwie­rzęta te zresztą ostatnio stały się wręcz po­lnymi. Bo na, przylegających do lasu po­lach, mogą znaleźć nie tylko pożywienie, ale także trochę spokoju. Nie ma go nie­stety, w lasach nawiedzanych przez drwa­li, grzybiarzy...

O inteligencji dzików prze­konał się także kolega Gawrona, który oswoił małego warchlaka. Potem Maciek, bo tak go nazwał, zastępował mu na polo­waniach psa. W przeciwieństwie do dzików nie­wiele można dobrego powiedzieć o łosiach. Tak przynajmniej uważa Kazimierz Gawron:

- To zwierzę w ogóle nie reaguje na obecność człowieka. Nie ma więc mowy o charakte­rystycznym dreszczyku emocji, jaki zawsze towarzyszy zmaganiom z dzikami. Które­goś razu musiałem dokonać selekcyjnego odstrzału jednego z tych wielkich zwierząt. Z całego podchodzenia pamiętam tylko zaciekawione spojrzenie rogacza. Potem, gdy nacisnąłem spust, zdziwiony ujrzałem, iż mój łoś stoi i ani myśli padać. Ki dia­beł...? Do tamtej pory nie miałem tego ro­dzaju kłopotów. Wygarnąłem więc do zwierzaka jeszcze dwa razy, a on stał na­dal i... dopiero po kilku dobrych minutach wreszcie padł. Gdy podszedłem do leżące­go łosia, okazało się, że wszystkie kule tra­fiły jak należy. Zupełnie jak bym polował na bizona, który również reaguje z takim opóźnieniem. Już zdecydowanie przyjem­niejsze jest podchodzenie jeleni. Wspania­łe przeżycie to przede wszystkim obserwa­cja godów. Jak fantastycznie natura połą­czyła siłę głosu samca z jego tężyzną fi­zyczną! Gdy kandydat do obcego haremu usłyszy głos swojego konkurenta, nie wi­dząc go nawet, wie już, czy jest sens po­dejmować walkę.

Nieodłącznym towarzyszem czło­wieka, podczas polowań jest pies myśliw­ski, którego wyszkolenie to nie taka znów prosta sprawa. Przede wszystkim musi on mieć odpowiednie cechy "psiego charak­teru": chęć aportowania, dawanie w odpo­wiednim momencie głosu. Do myśliwskiej służby nie nadają się psy zbyt duże. Polo­wanie zmienia się wtedy w rzeź. Dlatego przestaliśmy szkolić owczarki i charty. W najwyższej cenie są teraz wyżły i teriery, choć i poczciwy "wielorasowiec" ma wie­lu zwolenników.

- Najwspanialsze jednak polowanie odbywałem bez żadnych psów, zimą przy karmikach. Na początku karmiło się pło­chliwe koziołki lub samy niemalże z ręki, by za chwilę "wygarnąć" do nich z... apa­ratu fotograficznego. To dopiero prawdzi­we safari.

Słuchał i notował: Krzysztof Szczepanik

Źródło: własne

Komentarze (0)

Dodaj swój komentarz


www.autoczescionline24.pl