Położony w powiecie olsztyńskim Gietrzwałd jest jednym z najbardziej znanych miejsc kultu maryjnego w Polsce. Rocznie przybywa do niego tysiące pielgrzymów. Wśród nich w ostatnim czasie znalazł się jeden z najbardziej kontrowersyjnych duchownych ostatnich lat – ksiądz Michał Woźnicki z Poznania. Wygłaszane przez niego tezy podczas pielgrzymki do tej warmińskiej wsi stały się "hitem" mediów społecznościowych.
- Jest obowiązek katolików, jeżeli idą z katolickim kapłanem i chcą mieć prawo do katolickiego kapłana, żeby zabezpieczyć toaletę kapłana (...). A jeżeli chodzi o korzystanie z toalety, na pewien sposób kapłan jest pierwszy przed staruszką. Chyba, że staruszka umiera, mdleje - słyszymy na jednym z filmów zamieszczonych z trasy pielgrzymki.
Ksiądz Woźnicki w swoich przemówieniach jawi się nie tylko jako oddany sługa Boży, ale także moralny drogowskaz dla zapatrzonych w niego wiernych. Na innym nagraniu widzimy, jak wręcz zbeształ jedną z podążających za nim do Gietrzwałdu kobiet, za... pytanie o poranną kawę.
- Pan Bóg mówi w ciszy, a jego pierwsze słowa to nie jest "Kawa czy herbata?". Swoim słowem pani mi daje znać, że nie prowadzi pani wewnętrznego życia, w którym ceni pani ciszę. Pani powinna zrobić kawę tak, by nie łamało to pewnej ciszy. A może Pan Bóg teraz do księdza mówi? A pani chce teraz księdzu kawę dać, że ksiądz zaraz musi kawę chcieć? - słyszymy na nagraniu.
Kontrowersje wokół duchownego z Poznania rozpoczęły się pod koniec 2020 roku. Został wtedy wykluczony z zakonu salezjanów. Otrzymał także zakaz prowadzenia mszy. Nie przejmując się zakazami, duszpasterz przekształcił swoje dwupokojowe mieszkanie w kaplicę, gdzie razem z garstką wiernych codziennie odprawiał nabożeństwa. Nie przeszkadzał nawet nakaz eksmisji, który poparty został wyrokiem sądowym. Zbuntowanemu duchownemu próbowali przeszkadzać mieszkający w budynku zakonnicy, puszczając podczas odprawianych "mszy" głośną muzykę czy blokując drzwi do mieszkania.
Niepokorny ksiądz za kilka miesięcy będzie zmuszony do opuszczenia domu zakonnego. Zmusić ma go do tego wysłany przez sąd, komornik. Duchownemu nie udało się przekonać urzędnika do "odpuszczenia". Nie straszne są mu także kary boskie, o których ze śmiertelną powagą mówi ks. Woźnicki.
Komentarze (36)
Dodaj swój komentarz