Dziś jest: 25.04.2024
Imieniny: Jarosława, Marka
Data dodania: 2005-10-18 00:00

magda_515167

W obawie przed ptasią grypą

Olsztyniacy i mieszkańcy regionu wzięli sobie do serca ostrzeżenia o epidemii ptasiej grypy. Próbują ustrzec przed wirusem siebie i swoje ptaki. Niestety, trzymanie hodowli w zamknięciu, to dla wielu z nich duży kłopot i straty.

reklama
Minister rolnictwa Jerzy Pilarczyk wydał w sobotę zakaz trzymania drobiu na otwartej przestrzeni i handlu żywymi ptakami. Nie można organizować targów, wystaw i pokazów ptaków lub np. konkursów gołębi. Ma to związek z wykryciem w Rumunii niebezpiecznego dla ludzi wirusa ptasiej grypy. Za złamanie tych przepisów grożą kary grzywny. Restrykcje obowiązują od wczoraj. Ale olsztyniacy już od kilku dni zaczęli zabezpieczać się przed zagrożeniem. Zarząd wspólnoty mieszkaniowej budynku przy ul. Grunwaldzkiej poprosił mieszkańców, by nie karmili gołębi, wywieszając kartki informacyjne na klatkach schodowych. - Niektórzy wsypują do karmników ogromne ilości chleba czy kaszy - mówi Stanisława Jasińska ze wspólnoty mieszkaniowej przy ul. Grunwaldzkiej. - Duża część elewacji jest zapaskudzona przez gołębie. A słyszeliśmy, że właśnie ptasie odchody są najbardziej niebezpieczne. Boimy się. Lekarze weterynarii uważają, że to ostrożność godna pochwały. - W rozporządzeniu jest mowa o wszystkich ptakach. Potencjalnymi nosicielami wirusa mogą być m.in. kury, kaczki, gęsi, indyki, przepiórki, perlice, bażanty, strusie, gołębie i kuropatwy - mówi Adam Wojtaszek z Wojewódzkiego Inspektoratu Weterynarii w Olsztynie. - To postawa godna naśladowania. Jednocześnie Wojtaszek ostrzega, że groźny może być też kontakt z łabędziami i dzikimi kaczkami, które dokarmiają mieszkańcy miast. Inspektorzy nie planują jednak ustawiania na plażach specjalnych tablic. Od wczoraj wszystkie ptaki hodowlane muszą być trzymane w zamknięciu. I o ile najwięksi hodowcy kur, indyków czy kaczek nie odczuwają negatywnych skutków zakazu, to cierpią utrzymujący się na przykład z ferm strusi. Marek Żejmo z Bukwałdu jest właścicielem 50 strusi afrykańskich. Wczoraj zamknął je w strusiarni. - Pozbawione są teraz długich wybiegów, a dłuższe przebywanie w zamkniętym pomieszczeniu może wywołać u nich nie tylko agresję, ale i choroby dróg oddechowych - tłumaczy. - Hoduję je od czterech lat i zamykałem je w strusiarni tylko na zimowe noce. Nie wiem, jak zareagują na życie w zamkniętym pomieszczeniu. Żejmo obawia się też, że przez wprowadzony zakaz obniżą się jego dochody z turystyki. Przez cały rok wielu ludzi przyjeżdża na jego fermę, aby obejrzeć strusie. Mimo że Warmińsko-Mazurski Związek Hodowców z powodu zagrożenia ptasią grypą odnotował 20-procentowy spadek produkcji drobiu w naszym województwie, właściciele wielkich ferm nie wpadają w panikę. Beata Borko na swojej fermie w Mątkach trzyma w tej chwili 7 tys. indyków, ale śpi spokojnie. - Nikt nieupoważniony nie ma wstępu do hodowli. Poza tym weterynarz ciągle czuwa nad bezpieczeństwem naszych zwierząt - zapewnia Borko. - Dlatego nie zamierzam ograniczać produkcji. Czy będą kontrole w małych gospodarstwach rolnych? Inspekcja weterynaryjna nie zamierza prowadzić nasilonych akcji. - Zależy nam przede wszystkim na uświadomieniu wszystkim zagrożenia - mówi Adam Wojtaszek. Z kolei strażnicy miejscy będą odwiedzać miejsca, gdzie mieszkańcy miast chętnie karmią dzikie ptaki. - Będziemy przypominać, żeby byli ostrożni, bo ptaki mogą być nosicielami wirusa - deklaruje Jarosław Lipiński, zastępca komendanta straży miejskiej w Olsztynie.

Komentarze (0)

Dodaj swój komentarz


www.autoczescionline24.pl