Do zdarzenia doszło jesienią 2013 roku. Radny Kacprzycki na Twitterze opublikował dokument, pod którym podpisali się z imienia i nazwiska dwaj olsztyńscy taksówkarze. W dokumencie znalazły się też numery boczne taksówek przedsiębiorców. Przedsiębiorcy w swojej petycji wnioskowali między innymi o ustanowienie droższej, drugiej strefy na osiedlu Zacisze.
Ten fakt wydał się radnemu z Zacisza absurdalny, dlatego też chcąc zakomunikować ten fakt – opublikował dokument na Twitterze, z którego na co dzień korzysta, by porozumiewać się z mieszkańcami Olsztyna.
To jednak nie spodobało się taksówkarzom, którzy jak twierdzą stracili przez ten fakt klientów i narażeni byli na spore nieprzyjemności. Sprawa znalazła finał w sądzie, gdzie w najbliższy wtorek (10 marca) ma zapaść wyrok. Jeśli będzie on niekorzystny dla radnego – straci on mandat.
Jak twierdzi Kacprzycki – ta sprawa rodzi bardzo niebezpieczny precedens, wręcz zmusza do tego by działalność samorządu utajnić, co może zakończyć się załatwianiem "pod stołem" w kuluarach.
- Dotychczas byliśmy przekonani, że jawność życia publicznego to jest coś, co ułatwia podejmowanie decyzji, ich szeroką konsultację. Stale jestem w kontakcie z wyborcami, mieszkańcami Olsztyna - w uszach brzmią słowa przysięgi - działać na rzecz dobra mieszkańców – mówi nam Kacprzycki.
Radny zastanawia się również, w czyim interesie jest wyrok skazujący go.
- Niestety lista jest długa, bo chociażby torpedując zapędy taksówkarzy zablokowałem "golenie z kasy". Wyrok to również utrata mandatu radnego - a tu lista zainteresowanych robi się niestety bardzo długa - wystarczy zobaczyć wyniki głosowań w Radzie Miasta - zyskali na tym mieszkańcy ale wielu odłożyło interes życia do lamusa – dodaje Kacprzycki.
Zapytany przez nas, czy postąpiłby dziś inaczej, gdyby wiedział jak sprawa się potoczy – odpowiada dosadnie.
- Przy takiej próbie oskubania mieszkańców powinienem zwołać konferencję prasową i wypalić taki pomysł do samej ziemi .Występując o dodatkowe profity, przywileje do miasta powinno się liczyć z transparentnością działania samorządu. Teraz zaczyna się utajniać nagrania, anonimizować protokoły. Do czego to zmierza? - mówi nam radny.
Radny SLD wie, że działał w interesie mieszkańców, choć nie ukrywa, że bycie oskarżonym nie jest sytuacją komfortową.
- Obroniłem mieszkańców, nie wiem na jak długo, sobie narobiłem bigosu - nie jest to najprzyjemniejsze uczucie być oskarżonym - nawet w tak słusznej sprawie. Nie obraziłem nikogo, a jak ktoś się wstydzi swojego pisma to powinien tak prowadzić działalność gospodarczą by dostarczać jak najlepsze usługi, a nie tylnymi drzwiami, próbować podnosić opłaty – dodaje Kacprzycki.
Komentarze (20)
Dodaj swój komentarz