Dziś jest: 17.05.2024
Imieniny: Paschalisa, Sławomira
Data dodania: 2004-10-03 00:00
Ostatnia aktualizacja 2014-07-15 13:41

magda_515167

Były osadzony znalazł pracę w szkole

Dyrektor Szkoły Podstawowej nr 6 zatrudnił byłego więźnia. - Chciałem tego młodego człowieka wyprowadzić na prostą - tłumaczy.

reklama
Nie wszystkim się to jednak spodobało. - Szkoła to nie miejsce na resocjalizację takich ludzi - uważa "zatroskany rodzic". Piotrek (imię zostało zmienione) ma 23 lata. Ostatnie trzy spędził... w areszcie przy ul. Opolskiej w Olsztynie. Siedział tam za pobicie. - Każdemu może się to zdarzyć. Ale tego nie zrozumiesz, dopóki cię to nie spotka - tłumaczy. Wie, co mówi. Niedawno przekonał się o tym na własnej skórze. - Mam takiego sąsiada w bloku, co patrzył na mnie jak na jakieś "zero" - opowiada. - Z rodzinki takiej "ą" i "ę". Jakiś czas temu ten sam sąsiad podszedł do mnie i powiedział: teraz cię rozumiem. I co się okazało? Jego bliski kuzyn też poszedł siedzieć. Na Opolską. Rozczarowany rodzic W sierpniu Piotrek wyszedł na wolność. Na zwolnienie warunkowe. Miał szczęście. Mimo zapaskudzonego życiorysu, dostał pracę. Od września jest konserwatorem w Szkole Podstawowej nr 6 przy ul. Gdyńskiej na osiedlu Mazurskim. Zarabia 900 złotych brutto. Nie wszystkim się to jednak podoba. ,(...) Chciałbym poruszyć sprawę zatrudnienia na stanowisku konserwatora byłego więźnia. Uważam, że szkoła to nie miejsce na resocjalizację tego typu ludzi (...) - napisał do naszej redakcji ktoś, kto podpisał się jako "zatroskany i rozczarowany rodzic". Złota rączka Wiktor Gryszko, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 6, nie żałuje, że zatrudnił Piotrka. - Z aresztem na Opolskiej współpracujemy na stałe - mówi dyrektor Gryszko. - Chłopak jeszcze jako więzień pracował w naszej szkole. I naprawdę się starał. Szefowi SP 6 utkwiło w pamięci zwłaszcza jedno zdarzenie. - Kiedy w sobotę 1 maja uczestniczyliśmy w unijnym pochodzie, on przyszedł do pracy, żeby nam pomóc. Poświęcił kilka godzin swojej przepustki, choć wcale nie musiał tego robić - opowiada Gryszko. I dodaje: - Nasz poprzedni konserwator odszedł na emeryturę. Musiałem zatrudnić kogoś nowego. A wiedziałem już, że Piotrek to prawdziwa złota rączka. Skończył samochodówkę, ale umie nawet murować. Dlatego postanowiłem dać mu szansę. Przecież nie można skreślać kogoś na całe życie za to, że w młodości popełnił błąd. Co ten chłopak by robił, gdyby nie miał pracy? Tam jest ciężko Piotrek zdaje sobie sprawę, że bez pomocy Wiktora Gryszki byłby teraz bezrobotnym skazańcem na zwolnieniu warunkowym. I pewnie całymi dniami snułby się po jarockim blokowisku. Tam mieszka. - Ja za swoje już odpokutowałem - przekonuje. - Mam dziewczynę, z którą byłem, zanim jeszcze trafiłem do więzienia. W przyszłym roku chcemy się pobrać. Chciałbym normalnie żyć. Przyznaje jednak, że więziennej przeszłości nie da się zapomnieć. Choćby z powodu muskulatury, którą Piotrek imponuje. To pamiątka z więzienia. Innych, na przykład w postaci tatuaży, nie ma. - W więzieniu ćwiczysz cały czas. To wchodzi w krew. Wzorków nie wrzucałem, bo nie chciałem - Piotrek językiem ludzi grypsujących tłumaczy, że nie ozdobił sobie skóry tatuażami. - Grypsowałem i nauczyłem się więziennego kodeksu. Ale wracać pod celę nie chcę. Tam naprawdę jest ciężko. To nie grzech Wiktor Gryszko stara się zrozumieć ludzi, którzy potępiają go za to, że zatrudnił byłego skazańca. - Autora anonimów zapraszam do swojego gabinetu - apeluje. - Każdemu postaram się wytłumaczyć, że naprawdę nie zrobiłem nic złego. Chciałem wyprowadzić na prostą młodego człowieka. A to chyba nie grzech. Adam Pietrzak

Komentarze (0)

Dodaj swój komentarz


www.autoczescionline24.pl